ul. ks. Ściegiennego 2, 06-400 Ciechanów 23 672 34 02 sekretariat@ciechpress.pl Pon.-Pt.: 8.00 - 16.00

Figurka Maryi i tomik poezji

Rodzina Drapczyńskich w Wieczfni Kościelnej. Basia pod parasolem (koniec lat 20. lub początek 30)

Czwartego dnia powstania warszawskiego, dokładnie 4 sierpnia 1944 r., ugodzony w głowę pociskiem niemieckiego snajpera, zginął jeden z najwybitniejszych polskich poetów, Krzysztof Kamil Baczyński.

Koledzy pochowali go na tyłach pałacu Blanka (na dziedzińcu warszawskiego ratusza), w miejscu, gdzie później przez wiele lat stała Warszawska Nike. Niecały miesiąc później – 1 września 1944 r. – na skutek odniesionej kilka dni wcześniej rany głowy, przebitej kawałkiem szyby, umarła jego żona, Barbara z Drapczyńskich Baczyńska. Podobno umierała z tomikiem poezji męża, który otrzymała od niego w dniu ślubu, a wraz z nią umarło ich nienarodzone dziecko, gdyż Barbara – jak opowiadano – była w ciąży. Poeta ginąc w powstaniu miał zaledwie 23 lata, jego „najukochańsza Basia” 22 lata. Dopiero w 1947 r. dane im było spocząć obok siebie na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach, między kwaterami poległych z batalionu „Zośka” i „Parasol”.

Zgłębiając tajemnicę ich tragicznych losów znawcy poezji już wcześniej zwrócili uwagę na ostatni z wierszy Baczyńskiego, napisany w połowie lipca 1944 r. – być może wkrótce po tygodniowym wypoczynku młodych u Jerzego Zagórskiego w lasach nad Narwią – który opowiada o miłosnej nocy żołnierza i dziewczyny, takiej wymarzonej i wojnie wyrwanej, kiedy „obejmą ramiona więcej, niż objąć można kochając jedno ciało”. Ostatnie wersy tego wiersza, mówiące o przebudzeniu kochanków i powrocie do rzeczywistości, brzmią: „I wtedy budzą się płacząc, bo strzały pękają z daleka, / bo śnili, że dziecko poczęli całe czerwone od krwi”. Czyżby poetycka wizja ich wojennej rzeczywistość? I jeszcze to znane – wielka w tym zasługa między innymi Ewy Demarczyk – „szkło bolesne”, na wzór kawałków stłuczonego lustra z baśni Andersena, które w serce człowieka wciska chłód i smutek, ulubiony przez poetę motyw, pojawiający się w wierszu napisanym w czerwcu 1943 r., właśnie dla ukochanej Basi: „Jeno wyjmij mi z tych oczu / szkło bolesne – obraz dni, / które czaszki białe toczy / przez płonące łąki krwi”. Kolejna wizja poety-proroka czasu wojny? Jego najukochańsza muza, która potrafiła choć na chwilę wyjąć „szkło bolesne” z oczu męża, właśnie takim szkłem raniona, podobnie jak on, z roztrzaskaną czaszką, legła na „płonących łąkach krwi” walczącej Warszawy, a wraz z nimi owoc ich miłości. Co po nich pozostało? Przede wszystkim piękna legenda o wymagającej młodości, o miłości silniejszej niż śmierć, o poezji i walce, ale także tonący w kwiatach ich grób na Powązkach, wspomnienia przyjaciół i znajomych, a także pamiątki i rękopisy, pieczołowicie przechowywane między innymi w zbiorach Biblioteki Narodowej i Muzeum Literatury w Warszawie. Właśnie o dwóch takich pamiątkach związanych z Krzysztofem i Barbarą Baczyńskimi, ale po części i z północnym Mazowszem, chciałem dziś napisać.

Obie te pamiątki związane są z ważnym wydarzeniem w życiu poety i jego ukochanej, którym był ich ślub, zawarty 3 czerwca 1942 r. w kościele Świętej Trójcy na warszawskim Solcu, a pobłogosławiony przez pochodzącego z diecezji płockiej, ks. Ludomira Lissowskiego (pod konspiracyjnym nazwiskiem Leona Latowicza), przed wojną proboszcza w Zegrzu (Woli Kiełpińskiej), a wcześniej w Wieczfni Kościelnej. Przypomnijmy, że to właśnie w Wieczfni 13 listopada 1922 r. przyszła na świat Barbara Drapczyńska i we wsi tej spędziła połowę swojego młodego życia. Dopiero, gdy jej ojciec utracił posadę kierownika miejscowej powszechnej, Basia wraz z rodzicami i młodszym bratem opuściła rodzinną ziemię zawkrzeńską, by wkrótce na stałe związać się z Warszawą. W stolicy ukończyła gimnazjum, zdała maturę na tajnych kompletach i rozpoczęła studia polonistyczne na tajnym Uniwersytecie Warszawskim, w czasie których poznała Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Mimo związania się z Warszawą związki rodzinne państwa Drapczyńskich z Wieczfnią Kościelną i z północnym Mazowszem, a zwłaszcza koligacje i znajomości matki Barbary, Feliksy Drapczyńskiej z domu Gadomskiej, pochodzącej z pobliskiej Pogorzeli, trwały jeszcze przez całe lata. Co ciekawe, kiedy 20 lat temu redaktor Krzysztof Jakubowski zbierał wspomnienia mieszkańców Wieczfni na temat Barbary Baczyńskiej, a także jej rodziców oraz krewnych jej matki, które potem opublikował na łamach TC, spotykał wielu rozmówców, którzy znali jej rodziców i pamiętali ją z czasów szkolnych. Jak się okazało również przywiązanie Barbary do stron rodzinnych, a także osób, które znała z dzieciństwa, było silne do końca jej życia. W tym właśnie należy upatrywać bliskich relacji jej oraz jej narzeczonego, a wkrótce męża, ze wspomnianym księdzem Lissowskim, i który przez pewien czas ukrywał się w domu państwa Drapczyńskich w Warszawie. Z opowiadań brata Barbary, Zbigniewa Drapczyńskiego, wiemy, że Krzysztof Baczyński czytał księdzu Lissowskiemu swoje nowe opowiadania i wiersze. I to jego młodzi poprosili o pobłogosławienie ich związku małżeńskiego. W czasie jego zawarcia jednym ze świadków był słynny już wtedy literat, Jerzy Andrzejewski, bliski przyjaciel Krzysztofa, a wśród weselników znajdował się także Jarosław Iwaszkiewicz, który przyjechał ze swego dworku w Stawiskach z olbrzymim pękiem bzu. 

Po uroczystości ślubnej na Solcu, dokładnie w środę przed Bożym Ciałem Roku Pańskiego 1942, nastąpiło wręczenie prezentów ślubnych oraz pamiątek z tego wydarzenia. Zapewne było ich wiele – znamy przecież tomik poezji Krzysztofa Baczyńskiego „W żalu najczystszym”, własnoręcznie zdobiony przez niego rysunkami, który w tym dniu wręczył on swojej „ukochanej Basieńce” (dziś w zbiorach Biblioteki Narodowej). Ale ja chciałem zwrócić uwagę na prezent, który młodzi otrzymali na pamiątkę od księdza Ludomira Lissowskiego. Była to figurka Matki Bożej z łacińskim napisem „Monstra te esse matrem” (Okaż się nam Matką). Przez lata uważano, że figurka ta zaginęła w czasie wojny. Jak się jednak okazało przetrwała ona do dziś i obecnie stanowi jeden z eksponatów Muzeum Literatury na Starym Mieście w Warszawie. Natomiast o drugiej pamiątce wiadomo było z relacji kilku osób, którzy zapamiętali, że ksiądz Lissowski posiadał wyjątkowo dla niego cenny tomik poezji Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Jak się okazuje otrzymał go już po zakończeniu wojny, kiedy był proboszczem i dziekanem w Sierpcu, od matki poety, Stefanii Baczyńskiej. Był to pośmiertnie wydany tomik poezji Krzysztofa Baczyńskiego „Śpiew z pożogi”, z następującą dedykacją: „Wielebnemu Księdzu Dziekanowi Ludomirowi Lissowskiemu z wyrazami głębokiej czci – Stefania Baczyńska. 14. VII. 47”. Jak zapisał ksiądz Lissowski na stronie przedtytułowej, otrzymał go dlatego, że to właśnie on udzielał ślubu Krzysztofowi i Barbarze Baczyńskim w 1942 r. Jeszcze przed śmiercią – kiedy już przebywał pod opieką sióstr zakonnych – tę cenną pamiątkę przekazał jednej z zasłużonych nauczycielek sierpeckiego liceum. Jak się okazuje również ta pamiątka związana z najwybitniejszym poetą pokolenia Kolumbów przetrwała do dziś i została odnaleziona w 1999 r., a obecnie znajduje się w zbiorach płockich. Każda z tych pamiątek to małe ogniwo wielkiej historii młodych ludzi, synów ziemi mazowieckiej, którzy 80 lat temu „życie tracąc – jak pisał jeden z polskich poetów – stali się współcześni”.

Komentarze obsługiwane przez CComment