ul. ks. Ściegiennego 2, 06-400 Ciechanów 23 672 34 02 sekretariat@ciechpress.pl Pon.-Pt.: 8.00 - 16.00

Iluzjonista w Białym Domu

Donald Trump z fanfarami godnymi cesarzy Nerona i Kaliguli razem wziętych dotarł do Gabinetu Owalnego. I już od tygodnia czaruje, bo to jest to, co robi najlepiej.

Wszyscy wiedzą, bo sam o tym trąbił od dawna, że w każdej sprawie ma wielkiego asa w rękawie, którym może przebić każdą stawkę. A gdyby nawet nie miał, to zawsze ma na podorędziu olbrzymi czarny kapelusz Melanii i z niego może wyciągnąć zadziwiające świat fanty. Czarodziej lepszy niż Harry Potter.

Ale formalnie jest oczywiście tylko prezydentem. Tyle, że prezydentem niezwykłym, jakiego nie było w historii Ameryki. Usłużni mu fani i poddani z tzw. Alt-Rightu, będą pisali tomy na czym ta niezwykłość polega. Tutaj zaznaczmy tylko kilka błyskotek.

Trump jest (podobnie jak Karol Nawrocki), doskonałym bokserem. Tyle że - mówiąc wprost, damskim bokserem delux, jako że pozostawił w pobitym polu, dwie nadobne niewiasty, Hillary Clinton w 2016 roku i Kamalę Harris w 2024 roku. Pewnie by się nie zżymał na to określenie, bo całe życie przejawiał postawę patriarchalną i mizoginistyczną. Jest konserwatystą i chrześcijaninem, dlatego popierają go zwykle ludzie pobożni, nawet wielebny Tadeusz Rydzyk. Jak dotąd miał trzy żony, a mógł mieć przecież więcej. Nie będę tu zgłębiał tak wrażliwego tematu. Gabriel Garcia Marquez twierdził że mężczyzna ma trzy życia: publiczne, prywatne i intymne. Otóż życie intymne Donalda Trumpa to obszar nieziemskich doznań i miejsce gdzie Czarodziej co chwila wita się z Erosem.

Jest też Trump prezydentem niezwykłym bo naznaczonym aż dwoma numerkami: czterdziestym piątym i czterdziestym siódmym. Jego kadencje są non-consecutive (po amerykańsku), co znaczy że nie następują jedna po drugiej, lecz przedzielone są kadencją innego prezydenta, Joe Bidena. Tylko jeden prezydent w historii miał tego typu przypadłość , że mu przerwano rządzenie, a był nim Grover Cleveland, wybrany z przygodami ponad 130 lat temu.

Trump przegrał wybory w 2020 r., lecz walczył jak lew żeby władzy nie oddać. Domagał się "dosypania" mu głosów w takich stanach jak Georgia czy Arizona. I na tym też polega niezwykłość sytuacji, jak mówią niektórzy, że politykowi który walczył o władzę siłą (bo pamiętamy inspirowany przez niego zamach na Kapitol w styczniu 2021 roku), lud oddał teraz władzę dobrowolnie, w demokratycznych wyborach, po tym jak wygrał z tą "wariatką" Kamalą.

Jako się rzekło może znowu czarować. Oczywiście, nie sam. Ma do pomocy równie czarujący zespół. Przede wszystkim szpaler miliarderów, oligarchów, najbogatszych ludzi świata, takich jak: Elon Musk, Jeff Bezos, czy Mark Zuckerberg. Postawili na Trumpa bardziej niż Seneka na Kaligulę. Zwłaszcza Musk umie wyprawiać kosmiczne fikołki. Bo podobno jest z Marsa. Chce przebudować nie tylko Amerykę ale i Europę, bo od przebudowy świata jest niewątpliwie sam Trump. Elon zdążył już wylać smołę na premiera Anglii i kanclerza Niemiec, stawiając w Anglii na radykała który aktualnie urlopuje w więzieniu, a w Niemczech na AfG, partię neonazistowską. I to nie dziwi bo przecież niektórzy politycy PiS oraz Konfederacji także starają się do nich zbliżyć, niepomni tego że ci prawacy dążą do rewizji naszej zachodniej granicy. Ale za to nie lubią Tuska...

Musk też chyba jest konserwatystą, tyle że nie z tej planety. Chce wrócić na Marsa i Trump ma mu to ułatwić. Musk ma podobno dwanaścioro dzieci, w tym jedną córkę transpłciową, z którą toczy nieustanne spory. Tej niewdzięcznej córce nie podobają się nawet jego faszystowskie gesty i mówi całkiem otwarcie że chce opuścić Stany. Niech jedzie, Musk ma dużo dzieci. A chce mieć jeszcze więcej, ostatnio chyba najbardziej z Taylor Swift. Tyle że ona nie jest na to gotowa....

Na temat zespołu Trumpa można by pisać tomy. I pewnie będą napisane. Bo takiej oligarchizacji jeszcze w Stanach nie było. Może nawet w Rosji teraz nie ma. Ciekawy jest gość który będzie szefem Pentagonu. Nazywa się Pete Hegseth, ma 44 lata i był dziennikarzem w ulubionej stacji telewizyjnej Trumpa Fox News. Podobnie jak sam Trump też zdążył już mieć trzy żony. Z nimi ma ogółem siedmioro dzieci. Podczas przesłuchania w Senacie pytano go o ich imiona i nie mógł ich sobie za Chiny przypomnieć...To chyba jednak dobry znak, bo to oznacza że facet myśli o ojczyźnie, a nie o zgrzebnym, codziennym życiu, jak byle przeciętniak. Z drugiej strony jego szwagierka zeznawała, że ma na koncie pijackie burdy, napastowanie i molestowanie kobiet, uzależnienie od alkoholu, także w pracy. Inni świadkowie to potwierdzali. Zazdroszczą mu zapewne ułańskiej fantazji a przecież od tego w dużej mierze zależeć będzie czy pokona wrogów. Przecież on będzie rządził amerykańską armią! Takich nam trzeba! To znaczy Trumpowi.

Trump zaczarował pierwszego dnia. Wydał około 200 wcześniej przygotowanych rozporządzeń, czy dekretów, po amerykańsku executive orders. Zaczął się wielki szum i zgrzytanie zębów. Bo jednak nie wszystkim się one podobają, na gruncie etycznym lub prawnym. Nie widzą że tak wielki showman, stand-uper, guru i czarodziej w jednej osobie nie może być małostkowy i zajmować się każdą ludzką istotą oddzielnie. W Ameryce jest ponad jedenaście milionów nielegalnych emigrantów, w tym dwa miliony Polaków. Trump chciałby ich wszystkich wydalić en bloc. Nie jest to łatwe, bo chowają się po mysich dziurach. Poza tym prawnicy z osiemnastu stanów sprzeciwiają się deportacjom, powołując się na Piątą Poprawkę do amerykańskiej konstytucji, przewidującą due process of law, czyli właściwą, prawną procedurę. My byśmy się pewnie powołali na zasadę indywidualizacji winy i kary. W dodatku, następnego dnia po Inauguracji, w czasie mszy świętej w waszyngtońskiej katedrze (do której mam szczególną sympatię bo bywałem tam na koncertach), biskupka Kościoła Episkopalnego Marianne Budde, zwróciła się osobiście do Trumpa żeby okazał współczucie i miłosierdzie tym ludziom, którzy drżą o życie a przecież w większości pracują uczciwie i wykonują niezbędne społeczeństwu prace, płacąc podatki. Bóg uczy nas miłosierdzia...Ale zapomniała, że Trump sam chce być bogiem, nie tylko jej nie usłuchał ale jeszcze oskarżył o złośliwość i kazał przepraszać. Niektórzy mówią, że wyśle ją do więzienia na Marsie, które wkrótce tam zbuduje, przy pomocy Muska. Chyba że Statua Wolności, witająca dumnie uchodźców w Nowym Jorku, odczaruje jego groźne zaklęcia.

Przekreślił też ius soli, czyli prawo ziemi, przewidujące że każde dziecko urodzone na amerykańskiej ziemi staje się ipso iure (z mocy prawa) amerykańskim obywatelem. Tak przewiduje Czternasta Poprawka do amerykańskiej konstytucji, ale Trump chce ją poddać "twórczej wykładni". Już teraz pewien sędzia z Seattle wstrzymał egzekucję tego rozporządzenia na terenie stanu Waszyngton, a inni prawnicy będą się zapewne pasować z tym długo. Nie dadzą rady. Jarosław Kaczyński pokazał jak można z cicha pęk uziemić liberalną konstytucję. Trump też znalazł na Florydzie taką panią (jak nasza Julia kulinarna), która się podjęła tego niewdzięcznego zadania, ale jak na razie nie została jeszcze zatwierdzona przez Kongres.

W sprawach świata dopiero zaczął czarować. Chciał wytargować Grenlandię od pani premier Danii, ale ta się na to stanowczo i złośliwie nie zgodziła. Nic to, ma jeszcze przed sobą szmat czasu. Podobnie jest z Meksykiem i Kanadą. Wiadomo, że lepiej by im było w ramach federalnej struktury Ameryki. Ale nie słuchają... na razie. Podobnie z Panamą. Trump zapewnił, że odbierze jej Kanał Panamski, powołując się na prezydenta Williama McKinleya (numer 25), który znacząco poszerzył granice Stanów Zjednoczonych. Został jednak (uwaga!), śmiertelnie postrzelony przez Amerykanina polskiego pochodzenia, Leona Czołgosza. Dlatego rząd Tuska też nie może czuć się bezpiecznie. Na szczęście, nowy sekretarz stanu Marco Rubio ceni Radka Sikorskiego i to do niego pierwszego (w UE) zadzwonił trzy dni po objęciu stanowiska. Minister Rau cztery lata temu czekał na to miesiąc.

Najtrudniej jest oczywiście z Ukrainą. Ale tutaj znowu Trump czaruje świat. Najpierw powiedział że rozwiąże problem w dwadzieścia cztery godziny. Potem że potrzebuje sześć miesięcy. Teraz widzi, że to jest trudniejszy orzech do zgryzienia, wini więc wszystkich: prezydenta Bidena, Putina i Zełeńskiego. O tym ostatnim mówi że to nie jest "aniołek", i że nie powinien walczyć z silniejszym od siebie przeciwnikiem. Po prostu...nie powinien pozwolić agresorowi na agresję. Teraz zawiesił wszelką zagraniczną pomoc militarną, (z wyjątkiem Izraela), chcąc zmusić strony do ustępstw. Gra się nadal toczy....a my obserwujemy ją w niebywałym napięciu. 

Minęło kilka dni. W obozie Trumpa już wybuchły spory o skalę deportacji migrantów, a także o finansowanie przedsięwzięć technologicznych, głównie odnoszących się do sztucznej inteligencji (Stargate). Trump wycofał swój kraj ze Światowej Organizacji Zdrowia. Amerykanie mogą ucierpieć na zdrowiu bo zabraknie leków i współpracy. On siedzi jak doża wenecki w Białym Domu i z upodobaniem wyciąga wciąż nowe fanty z kapelusza. A to w sprawie klimatu, a to w sprawie zaostrzenia rygorów więziennych i kary śmierci. Czy wyciągnie jakiegoś prawdziwego królika? A może sam się ogłosi królikiem...?

Komentarze obsługiwane przez CComment