Kto jest winny powodzi?
Pierwszy winny... to niż genueński Borys. Katastrofalne deszcze, które zalały południe Polski, ale też Czechy, Słowację, Rumunię i Austrię to właśnie efekt tego zjawiska nawiedzającego tę część Europy od stuleci.
Jak twierdzi dr hab. Marek Błaś, klimatolog z Uniwersytetu Wrocławskiego, niże genueńskie są zjawiskiem naturalnym i już w XIX w. niemiecki meteorolog Wilhelm Van Bebber wyznaczył pięć szlaków wędrówek niżów przez Europę. Jeden z nich wiedzie od północnego Atlantyku przez Morze Śródziemne w kierunku Europy Środkowej.
Arktyczne powietrze zza koła podbiegunowego przez Wielką Brytanię i Francję powędrowało nad Włochy i Morze Śródziemne. Tam w kontakcie z bardzo ciepłym powietrzem doprowadziło do uformowania się niżu, który zawitał w nasze strony.
Co działo (dzieje) się potem… Ulewne deszcze, których skutki doświadczają kolejny raz mieszkańcy najpierw podgórskich, a później nizinnych miast, osiedli i wsi nad brzegami dużych rzek i w pobliżu ich dopływów, głównie w płd.-zachodniej części Polski. Tak było w 1997 r., 2010 r., i obecnie - w 2024 r.
Drugi winny… klimat. Powszechna jest opinia, że za anomalie pogodowe; długotrwałe susze, huragany, ulewne deszcze odpowiadają zmiany klimatyczne. Czy niż Borys jest elementem tego zjawiska? Klimatolodzy twierdzą, że ze współczesnymi zmianami klimatu żyjemy blisko trzy dekady, „bo lata 90. uznaje się za początek globalnego ocieplenia”. I chociaż przyznają, że na razie trudno jednoznacznie wykazać związek pomiędzy występowaniem tego niżu a globalnym ociepleniem, jednak widoczna jest wyjątkowa intensywność tego frontu atmosferycznego. „Zjawiska, o których mówimy występowały już wcześniej i pojawiają się dość nieregularnie. Przez kilka, kilkanaście lat jest spokój, a nagle w jednym roku mogą powtórzyć się kilka razy”.
Trzeci winny… człowiek. Oczywiście niewiele można poradzić przeciw siłom natury, niżom i wyżom, ale niszcząc naturalne środowisko pomagamy takim katastrofom. Choćby przez wprowadzanie przez ostatnie kilkadziesiąt lat monokultury lasów podgórskich (drzewa iglaste szybciej przyrastają), a w ostatnich latach zmechanizowanej, masowej wycinki lasów w tych terenach. Niech leśnicy uderzą się w piersi. Masy wody z opadów, najkrótsza trasą (choćby przez leśne drogi zrywkowe, wyprostowane potoki, przez twarde, nie wchłaniające wilgoci iglaste podłoża) spadają natychmiast w dół.
Czy ludzie zamieszkujący te tereny są w jakikolwiek sposób winni tego, co doświadczają mieszkańcy Kotliny Kłodzkiej. Są. Choćby ci, którzy protestowali przeciwko strategicznym inwestycjom, które miały być sfinansowane przez Bank Światowy – budowie 16 zbiorników retencyjnych mających chronić przed powodzią. Po protestach liczbę zbiorników zredukowano do 9. Chodziło oczywiście o wywłaszczenia właścicieli domów i działek, na terenie których miały powstać zbiorniki. Wysiedlenia oraz wyburzenia domów miały objąć m.in. Stary Gierałtów, Radochów, Wilkanów, i kilka innych. Plany wywołały protesty przeciwko „niszczeniu krajobrazu Ziemi Kłodzkiej”, zbierano podpisy pod internetową petycją do BŚ. Oczywiście wmieszali się w to politycy, posłowie różnych opcji, którzy, a jakże!, popierali te protesty. To kolejni winni rozmiarów katastrofy. Dobrze, że chociaż dało się wybudować Zbiornik Raciborski, który uratował Wrocław i Opole.
Tegoroczna powódź ciągle trwa. Tam gdzie woda opadła widać ogrom zniszczeń, wniwecz obrócony dobytek, zniszczona infrastruktura, krajobraz, przyroda.
Ogromna fala podąża Odrą i jej dopływami na północ i powoduje kolejne zniszczenia i zagrożenia. Może już nie tak totalne jak w pierwszych dniach w Głuchołazach, Kłodzku, Stroniu Śląskim i Lądku Zdroju, ale generalnie skutki są już większe niż te w 1997 roku. Są ofiary w ludziach, a nie wiadomo, co jeszcze może się zdarzyć.
Ta powódź jest jeszcze bardziej „widowiskowa” niż tamta, a to głównie w związku z rozwojem mediów społecznościowych. Wielką wodę, jej przyjście, niszczycielski pobyt, a potem to co zostawia po sobie utrwalają dziś wszyscy: dziennikarze, służby państwowe i samorządowe, drony, satelity, każdy posiadacz telefonu. Na żywo transmitują i dokumentują ją telewizja i internet.
Przeżywamy i współczujemy wszyscy.
Komentarze obsługiwane przez CComment