Nagi miecz Sasina
Mniej więcej w tym czasie gdy pod Grunwaldem po raz kolejny rekonstruowano przebieg bitwy średniowiecznej, zanim rozległ się szczęk bitewny i w ruch poszły miecze, maczugi oraz inna broń tamtych czasów, odprawiono ceremoniał „dwóch nagich mieczy”.Wiecie państwo o co chodzi: Krzyżacy podrzucają nam przed bitwą dwa miecze, a król Władysław Jagiełło na to: „mieczów ci u nas dostatek, ale i te dwa przyjmiemy...”.
Więc mniej więcej w tym samym czasie, czyli ok. 15 lipca 2023 roku na błoniach Jasnej Góry w Częstochowie odbywa się inna, nie do końca jasna, ale rodem ze średniowiecza i też symboliczna scena – wręczenie nagiego miecza księciu, przepraszam księdzu Tadeuszowi Rydzykowi przez ministra rządu polskiego Jacka Sasina.
A miecz ci to nie byle jaki, bo z czasów pierwszego władcy Polski Mieszka I. Dlaczego znalazł się w rękach znanego, choćby z nieudacznych „wyborów kopertowych” ministra aktywów państwowych – można tylko przypuszczać. Jego zakup sfinansowała ENEA, państwowa spółka energetyczny podległa ministrowi, a więc de facto ze środków publicznych. Ogłoszono, że miecz ma być eksponatem w tworzonym przez Tadeusza Rydzyka muzeum „Pamięć i Tożsamość”.
Pytany przez dziennikarzy minister nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego akurat teraz – w okresie kampanii wyborczej, dlaczego na Jasnej Górze w czasie pielgrzymki słuchaczy Radia Maryja, a także w obecności wielu polityków PiS z Jarosławem Kaczyńskim na czele, dokonano publicznego „ceremoniału wręczenia” miecza dyrektorowi toruńskiego radia, a teraz i muzeum. A dodajmy - instytucji faktycznie jeszcze nie istniejącej (prawdopodobnie ma być otwarta na jesieni). Może to wtedy należało przyjść z mieczem bez pochwy? - pytają dziennikarze.
Minister odpowiada argumentem nie do obrony: „A chciałby pan otworzyć muzeum z pustymi ścianami?”
A dlaczego nie? Przecież „wybieraliśmy” już prezydenta za pomocą głosowania pocztowego – koszt ok. 70 mln zł, „zbudowaliśmy” dwie wieże elektrowni węglowej w Ostrołęce za 1,5 mld zł, ostatnio zaś wygwizdano ministra podczas organizowanych przez jego resort, mało udanych Igrzysk Europejskich w Krakowie. Może więc być i muzeum pustych ścian. Będąc na miejscu księdza Rydzyka bym uważał, bo minister Sasin to taki anty-Midas obecnej ekipy rządzącej (Midas, jak pamiętamy, to był taki król, który zamieniał każdą rzecz w złoto, wystarczyło, że jej dotknął).
Posłowie opozycji i dziennikarze niezależnych mediów rzucili się na ministra od nagiego miecza niczym rycerstwo polskie na krzyżaków pod Grunwaldem. Sprawą zainteresowano NIK, w interpelacjach poselskich zadano pytania o dokładną cenę eksponatu, a także o wskazanie, z jakich to środków został dokonany zakup i w ramach których celów działania ministerstwa i spółki produkującej prąd mieści się kupno eksponatów do prywatnych muzeów. Padły też propozycje, aby minister Sasin pokrył koszt zakupu prezentu z własnej kieszeni
Głos dali też historycy. Prof. Marcin Biborski (specjalista od broni wczesnośredniowiecznej) oraz prof. Przemysław Urbańczyk (znawca epoki Mieszka I) stwierdzili, że miecz dla o. Tadeusza Rydzyka, to na 90 proc… podróbka.
- Ten miecz jest najdelikatniej mówiąc podejrzany. W X i XI wieku nawet na zachodzie Europy nie robiono mieczy ze srebrnymi, a co dopiero złotymi inkrustacjami. W księstwie Mieszka - absolutnie wykluczone. Więc, po pierwsze, to nie miecz „z jego czasów", a po drugie - najprawdopodobniej jest podfałszowany. Bo oryginałów z X-XI wieku nie znajduje się po antykwariatach - powiedział prof. Urbańczyk. - Jest w Polsce takich mieczy kilkadziesiąt, żadne nie mają oczywiście jakichkolwiek inkrustacji i wszystkie są specjalistom znane. A tu spada z nieba taka niespodzianka - złote krzyże, ryby, skrzydła... Ktoś sobie żarty stroi - dziwi się profesor.
Prof. Marcin Biborski również nie jest przekonany co do autentyczności miecza. - Wystarczył mi ogląd telewizyjny, żeby nabrać pewności, że to na 90 proc. falsyfikat. Nie ma szansy, by miecz po tysiącu lat zachował się w tak dobrym stanie. Jest równiutki, czyściutki. Jak bym dostał porządne zdjęcie, orzekłbym na 99,9 proc. - obiecuje prof. Biborski.
A poza tym, dziwią się profesorzy, jak można dotykać nagi miecz… gołymi rękami. „Oni w trakcie wręczenia trzymali ten miecz gołymi rękami... A pot jest groźny dla takich artefaktów. No, chyba że wszyscy tam wiedzą, że to fals…” - uważają profesorowie.
RYSZARD MARUT
Komentarze obsługiwane przez CComment