Nie lubię (niebieskiego) poniedziałku
Większość naszych znajomych zapytanych powie, że nie lubi poniedziałków. Od lat powtarzamy, mniej lub bardziej świadomie, tę formułkę. Przed laty użyta została nawet jako tytuł komedii filmowej, z niezapomnianym epizodem Bogdana Łazuki wracającego w poniedziałek z niedzielnej balangi.
Poniedziałkowa niechęć do rozpoczęcia aktywności fizycznej i umysłowej, w ogóle do życia dotyka wielu pracowników na całym świecie i łączy się nierozerwalnie z syndromem niedzielnego wieczoru. To właśnie wtedy wielu z nas odczuwa narastający stres związany z nadchodzącym początkiem tygodnia pracy: „ O rety,(lub - ja p…...ę) jutro trzeba znów do pracy!
Z badania Top Employer Institute dotyczącego syndromu „niedziela wieczór - wypalenie zawodowe” wynika, że 46 proc. ankietowanych osób z niechęcią podchodzi do rozpoczęcia pracy w poniedziałek, bądź przyznaje się do uczucia znużenia i smutku. Częściej dotyczy to osób zatrudnionych na umowy o pracę, niż właścicieli własnych firm, którzy łatwiej radzą sobie z poniedziałkową gotowością do pracy (tu tylko 11 proc. z nich odczuwa jakiś stres).
Ale… poniedziałek poniedziałkowi nierówny. Czy dotknęło was, drodzy czytelnicy, coś bardzo przykrego, nieoczekiwanego, stresującego, czy czuliście się wyjątkowo podle w miniony poniedziałek, 15 stycznia 2024 roku?
Skąd to pytanie? Prawie 20 lat temu w Anglii powstała teoria o Blue Monday, niebieskim, smutnym, przygnębiającym poniedziałku, która mówiła o najbardziej depresyjnym dniu w roku. Ma on przychodzić co roku, w trzeci poniedziałek stycznia. W tym roku to był właśnie ten miniony poniedziałek.
Najgorszy dzień roku został wyznaczony za pomocą „wzoru matematycznego” uwzględniającego czynniki meteorologiczne (krótki dzień, niskie nasłonecznienie), psychologiczne (świadomość niedotrzymania postanowień noworocznych, poziom motywacji) i ekonomiczne (czas, który upłynął od świąt Bożego Narodzenia powoduje, że kończą się terminy płatności kredytów związanych z zakupami świątecznymi). W najgorszym dniu w roku wszystko się zdarzyć może...
No dobrze, porozmawiajmy poważnie – otóż nie ma żadnego „niebieskiego poniedziałku”, to wszystko są banialuki, pseudoteorie, zawracanie głowy.
Sam wzór, a co za tym idzie cała teoria, nie ma żadnych naukowych podstaw, a jej autor przyznał po latach, że miało to być nie odkrycie naukowe, a jedynie pseudonaukowa zabawa służąca celom marketingowym. I nie chodziło o wyliczenie najbardziej depresyjnego dnia w roku, ale najlepszego dzionka na... kupno bądź zarezerwowanie wycieczki, wakacji, urlopu.
Kim jest ten gość, który to wszystko wymyślił? Nazywa się Cliff Arnall i był wówczas wykładowcą na Uniwersytecie Cardiff, gdzie prowadził zajęcia z psychologii dla dorosłych. Właśnie do niego zwróciła się pewna agencja marketingowa, która na zlecenie firmy turystycznej poprosiła go, by obliczył najlepszy dzień w roku na rezerwację (kupno) wycieczki.
Ale ten dzień - z najlepszego - został ogłoszony, niezamierzenie i chyba wbrew pomysłodawcom i zleceniodawcom - najbardziej depresyjnym. Sam Arnall nie spodziewał się, że jego pomysł zyska tak dużą popularność i będzie przypominany latami. Wobec krytycznych uwag środowisk naukowych, głównie psychologów i psychiatrów, którzy zauważyli, że rozpowszechnianie takich teorii może być samospełniającą się przepowiednią, autor podjął się nawet kampanii odkręcającej „depresyjny poniedziałek”. Przyznał publicznie, że wszystko wymyślił, że nie ma żadnych danych, wzorów, wyliczeń dotyczących niebieskich poniedziałków.
Opracował nawet (na zlecenie innej firmy) w podobny sposób zasadę obliczania „najszczęśliwszego dnia w roku", ale ta teoria już nie uzyskała takiej popularności, nie zdołała przebić się do wszystkich tych, którzy tradycyjnie nie lubią poniedziałków, zawsze widzą tylko szklankę do połowy pustą, a wokół siebie szukają tylko złych wieści.
Co możemy uczynić, sami dla siebie, żeby te poniedziałki, a szczególnie ten trzeci styczniowy nie kojarzyły się nam ponuro? Zróbmy to, co tkwiło w pierwotnym pomyśle speców od reklamy i marketingu – spróbujmy w tym dniu sprawiać sobie różne przyjemności. Można też skorzystać z pomysłu, żeby rezerwować sobie pobyt na wczasach, ciekawą wycieczkę, spektakl teatralny, imprezę sportową. Coś szalonego, nie depresyjnego...
Komentarze obsługiwane przez CComment