Partyjne burze
Burze i nawałnice latem to raczej normalne zjawiska, choć wyrządzają szkody. Gdy nawiedzają partie polityczne sprawa nie jest już tak jednoznaczna, mówimy wtedy o kryzysach. Kryzys kryzysowi nierówny.
Burze przechodzą przez PiS od października zeszłego roku, gdy partia nominalnie wygrała wybory, ale okazało się, że nie ma zdolności koalicyjnej i musiała oddać władzę. Wtedy jasnym się stało że „strategiczny geniusz" Jarosława Kaczyńskiego jest tylko mitem, bo on tego w ogóle nie przewidywał. Zaraz też szef gabinetu prezydenta Dudy Marcin Mastalerek pozwolił sobie na sugestię, że Kaczyński winien przejść na emeryturę. Potem były wybory samorządowe i europejskie, które PiS minimalnie przegrał, stracił kilka mandatów w Parlamencie Europejskim, a wcześniej kilka sejmików wojewódzkich. To spowodowało dalsze zawirowania w strukturach lokalnych, nawet tam gdzie PiS wygrał, na przykład na Podlasiu czy w Małopolsce. W efekcie PiS straciło Podlasie, a w Małopolsce trwała długa burza na tle wyboru marszałka. Starły się tam bowiem trzy fronty burzowe: spod znaku Terleckiego, Szydło oraz Dudy. Prezes Kaczyński stanowczo obstawał przy swoim kandydacie na marszałka województwa, którym miał zostać jego ulubieniec Łukasz Kmita. Tak się jednak nie stało, bo buntownicy w partii postawili na swoim, Kmita aż w pięciu głosowaniach przepadł. Okazało się, że król jest nagi i władca gromowładny musiał ustąpić.
Dotychczasowy brak wewnętrznej dyskusji i minimalnej demokracji w PiS odbija się czkawką. Już dawno wskazywał na to senator Jan Maria Jackowski, który został za to wydalony z klubu. Teraz głośno o tym mówi b. minister rolnictwa w rządzie PiS Jan Krzysztof Ardanowski i nie ukrywa że zamierza założyć nową partię, ma swoich zwolenników. O kryzysie w PiS wspomniał otwarcie prezydent Duda w ostatnim wywiadzie w telewizji Polsat. Prawdziwa nawałnica może być dopiero jeśli się okaże że PKW odbierze PiS wielkie miliony za malwersacje w trakcie kampanii wyborczej.
Letnie burze nie omijają też partii rządzących. Niedawne głosowanie nad zmianami mające usunąć z art. 152 kk sankcje w przypadku aborcji, dobitnie to wykazało. Projektu lewicy w tym względzie nie poparła nie tylko prawica lecz także duża część Koalicji 15 Października, przede wszystkim posłowie PSL. Nie głosowało też trzech członków KO, w tym Roman Giertych. Ta sytuacja wyraźnie wskazuje na coraz większe rysy i podziały w koalicji, rozbrat światopoglądowy między Polską 2050 (głosującą za ustawą) a PSL, którego niemal wszyscy posłowie głosowali przeciw. Co będzie zatem z Trzecią Drogą?
Podziały w koalicji wskazują też na słabość Donalda Tuska, który nie jest w stanie wykazać skuteczności i realizować złożonych w kampanii wyborczej obietnic. Co prawda KO wygrywa ostatnio w sondażach, ale jak długo utrzyma tę przewagę? Czy Tuskowi uda się rządzić wespół z buntującymi się koalicjantami oraz wyraźnie wrogim prezydentem? Tego nikt nie wie, widzimy tylko że Tusk próbował (podejmując temat aborcji oraz związków partnerskich) wzmocnić koalicję i mu się to nie udało. Nadal dominują fronty burzowe.
Burzowo jest też w Konfederacji, pomimo względnych sukcesów sondażowych. Ich eurodeputowani, przynajmniej niektórzy, przystąpili w PE do ugrupowania Europa Suwerennych Państw, gdzie prym wiedzie niemiecka AfD. To jest partia, która broni neonazistów, próbuje podważać polsko-niemiecką granicę a także polskość Dolnego Śląska. Konfa opowiada się ponoć za suwerennością Polski w jej obecnych granicach. Ciekawe, jakie błyskawice rozbłysną w tym nowym ugrupowaniu europejskim gdy dojdzie do sporów? Na razie nie wszyscy deputowani Konfy przystąpili do tego ugrupowania, z kolei AfD postawiła warunek, że nie życzy sobie Grzegorza Brauna.
Konkluzja? Burze w polityce, podobnie jak w przyrodzie to rzecz normalna. Chyba że chodzi o wielkie wyładowania. Ale te na razie nam chyba nie grożą. Częściowo dlatego właśnie, że w polskich partiach daje się zauważyć dotkliwy kryzys realnego przywództwa. Plusem i to dodatnim jest to że nie grozi nam dyktatura.
Komentarze obsługiwane przez CComment