Jak Czarnecki do Brukseli...czyli przypadki Ryszarda Cz.
Nie pozwala o sobie zapomnieć Ryszard Czarnecki, oj nie pozwala…
Do niedawna europoseł z ramienia PiS, przez lata przyboczny, a w zasadzie tyłowy Jarosława Kaczyńskiego. Nie wiadomo jaką funkcję pełnił na dworze prezesa (mówiono, że był „okiem i uchem”). Podczas tzw. „miesięcznic” na Krakowskim Przedmieściu ustawiał się z tyłu, tuż za prezesem, żeby być dobrze widocznym. Często bywał w telewizji Kurskiego, gdzie sprawiał wrażenie „dobrze poinformowanego” chociaż nigdy nic ciekawego nie miał do powiedzenia. Poza tym, że piał hymny pochwalne na cześć Jarosława.
Prezes odwdzięczał mu się tym, że umieszczał go na listach wyborczych do parlamentu europejskiego, i to na miejscach biorących. Dzięki temu miał zagwarantowany mandat europosła aż przez 4 kadencje, czyli przez 20 lat. W ostatnich wyborach stracił mandat, a i chyba także przychylność prezesa.
Czarnecki „gości” na łamach „TC” (w niniejszej rubryce) już po raz trzeci. Pierwszy raz w 2018 roku, w związku z wyjątkowo paskudną, publiczną wypowiedzią pod adresem europosłanki Róży Thun, którą nazwał publicznie szmalcownikiem, a także donosicielką na własny kraj. Róża Thun poczuła się dotknięta i obrażona, wytoczyła Czarneckiemu proces o ochronę dóbr osobistych i wygrała prawomocnie przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Za swoje głupie i podłe słowa Ryszard Czarnecki musiał przepraszać oraz dodatkowo zapłacić nawiązki w wysokości 30 tys. zł.
Drugi raz trafił do „Tekstów i kontekstów” w połowie 2020 roku, gdy wybuchła afera z dojazdami europosła do Brukseli. Pozwolicie państwo, że przytoczę fragment tego, co wtedy w felietonie pisałem: „Jak by tu uzupełnić te straty finansowe i jeszcze bardziej wydoić Unię Europejską, o której europoseł Czarnecki ma jak najgorsze zdanie? Trzeba dojeżdżać do Brukseli z możliwie najdalszego miejsca w Polsce. Np. z Jasła. Przecież można dopisać tę odległość, 340 km do Warszawy, jako dojazd do pracy. A stamtąd do Brukseli. A potem powrót tą samą trasą… I tak przez 11 lat (lata 2008-19). Czarnecki wpisywał na delegacjach różne rejestracje samochodów. Z tych „rozpisek” uzbierała się niezła sumka – ok. 100 tys. euro. Skąd o tym wiadomo? Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) postanowił skontrolować delegacje przedkładane im przez „europosła z Jasła”. Urzędnicy ustalili, że faktycznie nie dojeżdżał z tej miejscowości, bo w tym czasie mieszkał w Warszawie, dotarli do właścicieli samochodów, którzy przyznali że nigdy nie pożyczali ich Czarneckiemu, a nawet ustalili, że jeden z samochodów figurujący w delegacjach służbowych był... zezłomowany kilka lat wcześniej.
O całym tym procederze OLAF doniósł również polskiej prokuraturze, która ma większe możliwości karania za tego typu nadużycia. Zajęła się tym (podobno) Prokuratura Okręgowa w Zamościu. Ryszard Czarnecki oświadczył, że jest niewinny i „spokojny, co do finału tej sprawy”.
Czy był spokojny? Oczywiście, spokojnie kontynuował swój proceder. Od tego czasu podwoił swoje przychody. W ub. tygodniu dowiedzieliśmy się z komunikatu prokuratury, że europoseł wyłudził z Parlamentu Europejskiego za fikcyjne przejazdy aż... 203 tys. euro (prawie 900 tys. zł). Nadal podawał fałszywy adres zamieszkania, wymyślał numery rejestracyjne pojazdów i ich przebiegi, trasy przejazdu. W sumie Czarnecki rozliczył 222 966 km — to jakby ponad pięć razy okrążyć Ziemię.
„Ryszard Czarnecki z popełniania przestępstwa uczynił sobie stałe źródło dochodu, czerpiąc nienależne mu korzyści z działalności przestępczej" - czytamy w prokuratorskich zarzutach.
Ale to nie koniec kłopotów Ryszarda Cz. W ub. piątek został on zatrzymany przez CBA na lotnisku Okęcie. W prokuraturze usłyszał zarzuty „powoływania się w okresie od kwietnia 2019 r. do października 2023 r. na wpływy w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Ministerstwie Spraw Zagranicznych i żądania, a następnie przyjęcia od rektora Collegium Humanum – Pawła Cz. korzyści majątkowej w łącznej kwocie nie mniejszej niż 92 221 zł oraz korzyści osobistej w postaci uzyskania przez Emilię H. (żonę Ryszarda Cz. - red.) nierzetelnych dokumentów poświadczających ukończenie studiów podyplomowych na tej uczelni. W zamian podejrzany podejmował się pośrednictwa w załatwieniu dla uczelni pozytywnych decyzji, ocen i opinii, w tym zgody na utworzenie zagranicznej filii". Czyli korupcja. Czym nas jeszcze Ryszard Cz. zadziwi?
Komentarze obsługiwane przez CComment