Serce Wojciecha Szczęsnego
Trzeba wiedzieć kiedy udać się na emeryturę, a jeszcze bardziej kiedy z niej wrócić…
Tę sztukę pokazuje nam właśnie Wojciech Szczęsny, prawdopodobnie jeden z najlepszych bramkarzy naszych czasów. W kilka tygodni po ogłoszeniu decyzji o definitywnym zawieszeniu na kołku butów piłkarskich, 34-letni bramkarz reprezentacji Polski, były goalkeeper Juve i kilku innych renomowanych europejskich klubów wraca do bramki. I to nie do byle jakiej – do FC Barcelony.
Po kontuzji dotychczasowego bramkarza Marca-Andre ter Stegena, który nie zagra co najmniej pół roku, szefowie Barcy musieli pilnie poszukać klasowego bramkarza, który natychmiast będzie mógł stanąć na wysokości pola karnego. Od razu zwrócili się w stronę świeżo upieczonego emeryta. A co on na to? Jak to co? Wiadomo, Dumie Katalonii się nie odmawia...
A jeszcze w połowie sierpnia nasz młody-stary emeryt publicznie ogłaszał, że czuje, iż nadszedł czas, aby „poświęcić całą uwagę mojej rodzinie”.
„Dałem futbolowi wszystko, co miałem przez ponad 18 lat mojego życia. Poświęcałem się codziennie, bez wymówek. Moje ciało wciąż czuje się gotowe na wyzwania, mojego serca już tam nie ma” – przyznał.
Jednak serce powróciło na dotychczasowe tory, pewnie zaczęło bardziej rytmicznie uderzać po telefonie z Camp Nou i propozycji honorarium (3 mln euro za sezon) i w miniony poniedziałek Szczęsny wylądował w Barcelonie, żeby poddać się testom medycznym oraz podpisać kontrakt. Ma on obowiązywać do czerwca 2025 roku. Oficjalnie nowy bramkarz ma być zaprezentowany w klubie już w środę, ale kiedy stanie między słupkami Barcelony, dokładnie nie wiadomo. Pamiętajmy, że ostatni raz na boisku Szczęsny wystąpił trzy miesiące temu podczas Euro 2024. A dla formy sportowej i dyspozycji profesjonalnego piłkarza taka przerwa nie jest obojętna.
Czeka więc go teraz przyspieszony okres przygotowawczy, podczas którego będzie musiał wrócić do starej formy. O aklimatyzację na Camp Nou jesteśmy spokojni, spotka tam wiele znajomych twarzy, będzie mógł nawet swobodnie porozmawiać po polsku.
Jego debiutu należy najwcześniej spodziewać się 20 października, kiedy FC Barcelona zagra u siebie z Sevillą. A potem już ciężka orka i mecz za meczem: 23 października z Bayernem Monachium w Lidze Mistrzów, a trzy dni później z Realem Madryt w La Lidze.
Oczywiście powracający z emerytury pan Wojciech chce grać w pierwszym składzie, ale nie jest to takie oczywiste. Hiszpańska prasa donosi, że rezerwowy bramkarz Barcelony Inaki Pena też zamierza walczyć o miejsce w pierwszym składzie, a część drużyny chce go wesprzeć. Za Szczęsnym stanie na pewno Robert Lewandowski, z którym się przyjaźnią się od lat, ale ostateczne zdanie w tej sprawie będzie miał oczywiście trener Hansi Flick.
Barcelona świetnie rozpoczęła tegoroczne rozgrywki ligowe, wygrała pierwsze siedem meczów i jest liderem. Spory udział ma w tym nasz Lewy, który jest aktualnym królem strzelców ligi hiszpańskiej. Ale w ub. weekend doznała pierwszej porażki, przegrała 2:4 z Osasuną Pampeluną (wszystkie bramki wpuścił Pena). Słabo też rozpoczęła Barcelona rozgrywki w LM – pierwszy mecz przegrała z Monako 1:2.
Władze i kibice klubu liczą, że obecność Szczęsnego między słupkami będzie wartością dodaną i olbrzymim wzmocnieniem dla drużyny.
Ale przyznajmy, że również polskich fanów Dumy Katalonii będzie rozpierać duma. Mieć w Barcelonie dwóch rodaków, od których zaczyna i kończy się ustalanie składu drużyny, to jest coś... A wobec mizerii rodzimego futbolu to radość podwójna.
Czy za powrotem Szczęsnego do piłki może kryć się jakieś ryzyko, pułapka, niebezpieczeństwo? Na pewno. Np. jakaś dotkliwa porażka, koszmarny występ na boisku, wyjątkowa niedyspozycja, coś co może przynieść poważną skazę na dotychczasowej karierze.
Ale nie sądzę, żeby miało to być udziałem Wojciecha Szczęsnego. Nie po to się wraca z emerytury, nie po to się jedzie do Barcelony.
Komentarze obsługiwane przez CComment