Igrzyska Olimpijskie w ...Karczewie
Jeszcze nie ochłonęliśmy po igrzyskach olimpijskich w Paryżu, jeszcze nie przetrawiliśmy szoku po startach naszych sportowców, a już szykują się nam igrzyska w… Warszawie?
Szykują, to za dużo powiedziane, w zasadzie mamy się przygotować do „zgłoszenia kandydatury” do organizacji IO w roku 2040 lub 2044.
Po lawinie sukcesów polskiej reprezentacji na arenach olimpijskich w stolicy Francji (10 medali, w tym jeden złoty, 42 miejsce w klasyfikacji), nasz premier i minister od sportu postanowili, jak na rasowych polityków-sportowców przystało, zainicjować ucieczkę do przodu. Z porażki zrobić coś na kształt sukcesu. Do tego celu wybrali boisko sportowe w Karczewie.
„Dziś (16 sierpnia 2024 r. - red.) w Karczewie na Orliku ogłaszam, że Polska przystępuje do walki o organizację Igrzysk Olimpijskich, strzelam bramkę i cieszę się jak dziecko - oznajmił premier Donald Tusk, znany nie tylko jako polityk, ale również zagorzały piłkarz-amator.
„Jak przyjdzie czas, że stwierdzimy, iż jesteśmy gotowi, to złożymy ofertę, bo tak to się robi, trzeba wziąć udział w konkursie z innymi krajami. Dziś nie jesteśmy na to gotowi” - dopowiedział minister sportu Sławomir Nitras.
W wystąpieniach premiera i ministra można było usłyszeć wiele powodów przemawiających za tą decyzją (ubiegania się o organizacje igrzysk). Wymienię trzy najważniejsze. Po pierwsze – odrodzenie polskiego sportu, zarówno tego wyczynowego jak i masowego; po drugie - mobilizacja społeczna wokół idei; po trzecie - igrzyska w Polsce należy traktować jako cywilizacyjny projekt.
W tym miejscu Donald Tusk uderzył w naszą narodowa dumę. Przypomniał mistrzostwa Europy w piłce nożnej, które Polska organizowała (wspólnie z Ukrainą), i zdaniem premiera nie powinniśmy mieć żadnych kompleksów, bo wywiązaliśmy się z tego zadania świetnie. Organizacja Euro 2012 w Polsce do dziś jest wspominana przez partnerów europejskich jako majstersztyk organizacyjny – stwierdził Tusk, bo „zdążyliśmy z autostradami, lotniskami, stadionami, a w wielu miejscach startowaliśmy od zera”.
Wtórował minister sportu Sławomir Nitras, który uważa, że od strony organizacyjnej Polska jest w stanie przeprowadzić olimpiadę. „Wymaga to nakładów infrastrukturalnych, ale my wiele rzeczy już mamy – stwierdził i zapowiedział, że w listopadzie ma zamiar przedstawić założenia nowej strategii rozwoju polskiego sportu. Dodał, że ma być to strategia do 2040 roku, z myślą o przygotowaniach do organizacji Igrzysk Olimpijskich w Polsce.
Po tej zaskakującej deklaracji przedstawicieli rządu, nie tylko Karczew, ale cała Polska jak długa i szeroka rozgorzała dyskusją. W prasie, social mediach, w domach, klubach sportowych, kręgach politycznych i ekonomicznych pojawiły się pytania: o co chodzi rządzącym? czemu ma to służyć? czy nas na to stać i najczęściej padające - po co nam jeść te żabę? Entuzjazmu dla tej idei raczej nie ma, nie brakuje natomiast mocno krytycznych wypowiedzi.
Pierwsza z brzegu – czy to aby nie jest rodzaj piaru obecnej władzy? Podobnego do takiego, jaki uprawiał przez lata rząd Morawieckiego (i miał w tej dziedzinie spore sukcesy).
Jeśli miałbym na poważnie oceniać te nasze olimpijskie powody, motywy, ambicje… Tylko te pierwsze, dotyczące odrodzenia polskiego sportu wydaje mi się ważne, wręcz konieczne. Rzeczywiście potrzebujemy pracy u podstaw, nowego podejścia do szeroko rozumianej kultury fizycznej, zachęcania dzieci i młodzieży (i ich rodziców) do uprawiania sportu, zdefiniowania roli szkoły, klubów szkolnych, pozycji nauczycieli w-f -u i trenerów. A także ustanowienia zdrowych relacji między związkami sportowymi i PKOl- ,i wreszcie – transparentnego finansowania sportu zawodowego. Inaczej nie mamy co marzyć o dobrych wynikach w konfrontacji sportowej, olimpijskiej, każdej innej. W Paryżu wylano na nas kubeł zimnej wody z Sekwany, unaoczniono nam, że świat nam uciekł, odjechał, odpłynął, odskoczył...
A powinniśmy zacząć, tu też zgadzam się z ministrem i premierem, od narodowej dyskusji nad kondycją fizyczną polskiej młodzieży oraz opracowania nowej strategii rozwoju polskiego sportu.
A do tego ambicje olimpijskie nie są konieczne. Ale spotkania z premierem i ministrem sportu na Orliku, nie tylko w Karczewie, jak najbardziej.
Komentarze obsługiwane przez CComment