Wrzesień pełen obietnic
Na razie obiecuje nam piękne przedłużenie lata. Wszyscy z tego czerpiemy całymi garściami – przy pięknej pogodzie dojrzewają owoce, obficie kwitną kwiaty, w dzień pojawia się babie lato, a wieczorem znad łąk wypełzają mgły. Odnosi się wrażenie, że przyroda cichnie, łagodnieje… My zresztą też.
Polska nazwa tego miesiąca pochodzi od kwitnących w tym czasie wrzosów, chociaż dawniej nazywano go „pajęcznikiem”, a jeszcze wcześniej, kilka wieków temu - „jesiennikiem”. Większość krajów europejskich określa go zwyczajnie po łacinie jako dziewiąty miesiąc roku, czyli September. Wrzesień jednak brzmi bardziej poetycko. Ale ten wrzesień nie jest zwyczajny, już teraz pełny jest obietnic. A to dopiero początek, dopiero się zaczyna…jak zapowiada poeta Gałczyński.
Wiadomo skąd. Cyklicznie, co cztery lata do naszego kalendarza wdzierają się, odgłosy walki wyborczej. Wiece, konwencje, pikniki. Bilbordy, hasła, plakaty. Zapowiedzi, deklaracje, obietnice...
"Zobacz ile obietnic, pełno jak w cebrze wina..." (to znów poeta). W minioną sobotę dwie największe siły polityczne spotkały się na swoich przedwyborczych wiecach w bezpiecznej odległości od siebie. Opozycja, czyli Koalicja Obywatelska w Tarnowie, rządzący, czyli Prawo i Sprawiedliwość w Końskich. Tam liderzy obydwóch ugrupowań ogłosili swoje programy.
„100 konkretów na 100 dni” - to obietnice wyborcze KO („to Polacy są autorami naszego programu” – zastrzegał Donald Tusk). Czego więc chcą Polacy? Wszyscy - 60 tys. zł kwoty wolnej od podatku, nauczyciele - podwyżki pensji co najmniej o 1500 zł, małżeństwa i młode pary - finansowania programu in vitro. W ciągu pierwszych 100 dni po wyborach Koalicja Obywatelska ma też zapewnić wszystkim kobietom bezpłatne znieczulenie przy porodzie, badania prenatalne oraz prawo do decyzji o swojej ciąży.
Tusk zapowiedział też szybkie odblokowanie funduszy z KPO, które pomogą sfinansować inwestycje w całym kraju.
„Polska szkoła ginie w czasie rządów PiS w wielu wymiarach, dzieci się męczą w polskiej szkole” – mówił z kolei Rafał Trzaskowski i przedstawił zamierzenia KO w oświacie. Pierwszym warunkiem jest odsunięcie od kierowania szkołą Przemysława Czarnka.
Kolejnym wyzwaniem jest katastrofa klimatyczna, która dotyka nas w Polsce coraz bardziej, a którą obecna władza kreuje (masowa wycinka lasów, brak dozoru nad czystością rzek). KO zamierza inwestować w zieloną energię, zwiększać możliwości sprzedaży energii do sieci przez prosumentów. Rzeki i powietrze mają być oczyszczone, a ważniejsze przyrodniczo lasy wyłączone z wycinki.
Z kolei Kamila Gasiuk-Pihowicz zapowiedziała „rozliczenie bezprawia PiS”, w tym decyzji poszczególnych osób: Kaczyńskiego, Morawieckiego, Sasina, Ziobry. Senator Krzysztof Brejza, sam będący ofiarą inwigilacji programem Pegasus, ogłosił plan rozliczenia podsłuchów Kamińskiego-Wąsika (każdy Polak będzie mógł się zwrócić do służb i sprawdzić, czy był inwigilowany).
Izabela Leszczyna zapowiedziała wspieranie oszczędności Polaków - NBP ma emitować obligacje antyinflacyjne, zniesiony będzie podatek Belki dla lokat do 100 tys. zł na ponad rok. A Adam Szłapka mówił o realnym rozdziale państwa od Kościoła kat. („koniec transferów do biznesów Rydzyka” ).
Zapowiedziano też zniesienie limitów NFZ dla szpitali, udostępnienie samorządom pieniędzy z KPO, przywrócenie bezpieczeństwa na granicy z Białorusią oraz ukaranie procederu sprzedaży polskich wiz obcokrajowcom.
A co obiecuje w Końskich partia sprawująca rządy od 8 lat? PiS nie miał akurat jednej efektownej nazwy swojego programu (przed dwoma miesiącami pierwsze elementy programu wyborczego nazywano… ulem). Wydaje się, że w ub. sobotę prezes Jarosław Kaczyński nie powiedział prawie nic nowego, bo poszczególne elementy programu wyborczego ogłaszano w poprzednich dniach, a nawet tygodniach. Przypomnijmy najważniejsze: wzrost świadczenia 500 plus do 800 plus, darmowe leki dla seniorów i dzieci, bezpłatne autostrady, program rewitalizacji wielkiej płyty, „dobry posiłek” w szpitalach, „lokalna półka” w supermarketach, darmowe, „patriotyczne” wycieczki dla uczniów po kraju.
Na konwencji obecny był też premier Mateusz Morawiecki i jak zwykle poszedł na całość z obietnicami: „Nasza wizja rozwoju jest taka, żeby na koniec naszej trzeciej kadencji średnie wynagrodzenie w Polsce wynosiło przynajmniej 10 tys. złotych” – zadeklarował. „Chcemy, żeby Polacy rozwijali skrzydła...”.
Czy wrzesień to wszystko wytrzyma? A jest jeszcze 15 dni października…
Komentarze obsługiwane przez CComment