Żydzi przed płocką katedrą
Żyjąc w epoce, w której obraz wyparł słowo pisane, w czym niektórzy upatrują nieuchronne cofanie się w rozwoju i powrót do form komunikacji naszych przodków sprzed wieków, chciałbym na wstępie – zanim przejdę do meritum – skierować uwagę Czytelników na jeden z obrazów Jana Matejki, obecnie znajdujący się w zbiorach Zamku Królewskim w Warszawie, zatytułowany „Przyjęcie Żydów” albo „Przyjęcie Żydów Roku Pańskiego 1096”.
Jest to jedno z dwunastu płócien tego malarza z cyklu obrazującego dzieje Polski, powstałych w latach 1888-1889, z których chyba najsłynniejszym i najczęściej pojawiającym się w publikacjach jest obraz zatytułowany „Zaprowadzenie chrześcijaństwa”. A że Jan Matejko malując swoje obrazy, tak jak Henryk Sienkiewicz pisząc swoje powieści historyczne, zaczytywali się w pracach współczesnych im historyków, więc przywołany przeze mnie obraz „Przyjęcie Żydów” przesycony jest różnymi postaciami z przełomu XI i XII wieku i różnymi szczegółami, aby tym, którym zakazane wtedy było uczyć się historii ojczystej w szkołach – między innymi naszym przodkom z Mazowsza – można było jak najwięcej z takiego obrazu przekazać. Dla mnie jednak najważniejsze jest umiejscowienie przedstawionego na obrazie wydarzenia, które malarz ukazał na tle płockiej katedry. Oto książę Władysław Herman wraz ze swymi synami – księciem Bolesławem Krzywoustym (wyeksponowanym na pierwszym miejscu) oraz księciem Zbigniewem (stojącym za bratem), a także licznymi postaciami z polskiej i mazowieckiej historii, udziela posłuchu wygnańcom żydowskim proszącym o azyl w Polsce, w imieniu których zwraca się do władcy, w postawie klęczącej, słynny podróżnik żydowski Beniamin z Tudeli. Pomijam fakt, że historyczny Beniamin raczej nigdy do Polski nie dotarł, a już na pewno, nie miał szans na spotkanie z Władysławem Hermanem, ponieważ kiedy się rodził w dalekiej Hiszpania, polski książę już dawno leżał w grobie w płockiej katedrze. I właśnie ta katedra stanowi główne tło całego wydarzenia przedstawionego na obrazie Jana Matejki, co rodzi u wielu pytanie: skąd ten Płock i dlaczego płocka katedra? I to jest pytanie, które skłoniło mnie do napisania tego felietonu.
Na początku trzeba mocno podkreślić, że w historii Żydów w Polsce właśnie Płock wskazuje się jako jedno z pierwszych miejsc, gdzie powstała gmina izraelicka. Już w kronice Anonima zwanego Gallem – do tego zresztą nawiązuje obraz Jana Matejki – przy opisie zasług pierwszej żony Władysława Hermana, księżnej Judyty Czeskiej, matki Bolesława Krzywoustego, która zmarła wkrótce po jego narodzinach w 1086 r., znajdujemy zapis, że była to niewiasta słynąca z pobożności i miłosierdzia, która krótko przed śmiercią „wielu chrześcijan z niewoli w rękach Żydów wykupowała”. A że w tym czasie razem ze swoim mężem rezydowała na zamku na Wzgórzu Tumskim w Płocku, więc historycy ów zapis odnoszą właśnie do Płocka i tu umiejscawiają kolonię żydowską, której początki mogły sięgać przełomu XI i XII wieku. Ale to są – dodajmy – tylko przypuszczenia, gdyż w tym okresie raczej winniśmy mówić o wędrujących kupcach żydowskich, czy może nawet arabskich, którzy tylko okazyjnie pojawiali się w pobliżu książęcej rezydencji, podróżując szlakami handlowymi ówczesnej Europy. Natomiast ich stałą obecność w mieście potwierdza dopiero dokument lokacyjny Płocka z 1237 r., w którym jako jeden z punktów wytyczonych wówczas granic miasta została wymieniona studnia żydowska („puteum Iudeorum”). Biorąc pod uwagę stałość miejsca osadnictwa żydowskiego w miastach Mazowsza studnię tę lokalizowano dawniej w rejonie dzisiejszej ulicy Jerozolimskiej i Placu Trzynastu Straconych. Archeolodzy wykluczyli ostatnio tę możliwość, przesuwając rejon średniowiecznego osadnictwa żydowskiego ku północno-zachodniemu krańcowi płockiego podgrodzia. Z późniejszych źródeł wiemy, że w okresie późnego średniowiecza płocka gmina żydowska była już w pełni zorganizowana i płaciła podatki na rzecz książąt mazowieckich (1474), które wynosiły 4 floreny (1483), ale już w 1507 r., kiedy Żydzi płacili już 16 florenów podatku nadzwyczajnego nałożonego na nich w związku z koronacją króla Zygmunta Starego. W okresie tym zamieszkiwali oni głównie na ulicy Żydowskiej, gdzie znajdowała się również synagoga – wzmiankowana po raz pierwszy w 1522 r. – a także szkoła żydowska. Wśród płockich Żydów z tego okresu znamy z imienia między innymi miejscowego bankiera Muszkę (1448), lekarza Eliasza z Płocka, z którego usług korzystał książę Janusz II (1483), czy Jakuba z Płocka, zięcia Abrahama z Gniezna, który miał kontakty handlowe z kupcami z Wrocławia i Norymbergi (1499).
Okres późnego średniowiecza to czas, kiedy na Mazowszu Północnym poza Płockiem istniały już kolonie izraelickie w wielu innych miastach. Z około 1422 r. pochodzi zapiska o Żydzie Maju z Wyszogrodu, z kolejnych lat wzmianki o żydowskich mieszkańcach Gostynina (1442), Płońska (1446), Zakroczymia (1449), Pułtuska (1483), Ciechanowa (1488), Bielska (1498), a także Mławy i Gąbina (1507). Wielu z mieszkańców owych osad żydowskich było związanych z dworami książąt mazowieckich, zresztą – dodajmy – w okresie tym znajdowali się oni pod prawną opieką książęcą jako tzw. słudzy skarbu (w zamian za płacone podatki podlegali władzy panujących). Wiemy, że już w drugiej połowie XIV wieku lub na początku XV wieku książęta wydzierżawili komorę celną w Gostyninie Żydowi imieniem Marek. W 1422 r. wspomniany wyżej Maj z Wyszogrodu otrzymał od księcia Janusza I winnicę położoną za kościołem i klasztorem Wszystkich Świętych. W tym czasie, a dokładnie w 1423 r., kolonia izraelicka w Wyszogrodzie obejmowała 8 płatników, czyli liczyła około 40 osób, którzy mieszkali między rynkiem a zamkiem, a dokładnie między ulicą Rębowską i Szewską (dziś Kilińskiego). Z innych źródeł wiemy, że w 1488 r. Żydówka Tekla z Pułtuska dostarczyła księciu Bolesławowi V płótno wartości 3 florenów (być może była ona krewną pierwszego znanego ze źródeł żydowskiego mieszkańca tego miasta Rubina, wymienionego w źródłach 5 lat wcześniej). Warto tu jednak zaznaczyć – co chyba słusznie już kiedyś zauważył Krzysztof Wiśniewski – że okoliczności sprawy wytoczonej w 1471 r. przeciwko Stanisławowi Gandkowi z Pułtuska, który miał ulegać wpływom judaizmu (tzw. judaizantyzm), mogą świadczyć o istnieniu już w tym okresie miejscowej kolonii żydowskiej. Ciekawe, że funkcjonowała ona przez wiele wieków bez żadnych przeszkód, choć Pułtusk był miastem biskupim. Nie tylko więc książęta – choć jak raz wspomniany tu biskup Kazimierz był księciem mazowieckim – ale również biskupi płoccy nie mieli problemów z tolerowaniem obecności starozakonnych w swoich dobrach. Poza książętami i biskupami również szlachta mazowiecka utrzymywała kontakty z miejscowymi przedstawicielami wspólnot żydowskich. W 1436 r. wspomniany już Maj z Wyszogrodu razem z szlachetnymi Bolesławem i Pawłem z Dąbrówki poręczali za Izraela z Warszawy, a w 1488 r. starosta ciechanowski Jakub z Gołymina poświadczał za miejscowego Żyda Muchę. Natomiast w późniejszym okresie ówczesny wojewoda mazowiecki Feliks Szreński, właściciel Szreńska, pozwolił na założenie w tym mieście pierwszej kolonii izraelickiej (przed 1533). Na co dzień więc już od czasów średniowiecza ludność żydowska stanowiła stały element północno-mazowieckiego krajobrazu społecznego. Nie zawsze jednak wszystko układało się poprawnie. Głośna była na Mazowszu – prowadzona przed sądem kościelnym w Pułtusku – sprawa uczniów szkoły parafialnej z Łomży, którzy w 1494 r. pobili i obrabowali kupców żydowskich, za co ukarano również ówczesnego wiceburmistrza łomżyńskiego Czesława Całowańskiego. Jednak ślady pierwszych poważniejszych zadrażnień i licznych posądzeń o tzw. mordy rytualne pochodzą dopiero z przełomu XVI i XVII wieku. Ale o tym już przy innej okazji. Natomiast dziś rozkoszujmy się matejkowskim wyobrażeniem Beniamina Tudeli przed majestatem Władysława Hermana na tle płockiej katedry. Bo Mazowsze dla przybyszów z innych krajów i uchodźców zawsze gościnne było, niezależnie od ich wyznania i nacji, ale każdy musiał tu znać swoje miejsce.
Obraz Jana Matejki „Przyjęcie Żydów”
Komentarze obsługiwane przez CComment