ul. ks. Ściegiennego 2, 06-400 Ciechanów 23 672 34 02 sekretariat@ciechpress.pl Pon.-Pt.: 8.00 - 16.00

W Żurominie stawka za odbiór i wywóz śmieci w górę

Zdjęcie ilustracyjne

Podczas Sesji Rady Miejskiej w Żurominie radni debatowali gorąco nad kwestią zaproponowanych przez urząd stawek za odbiór i zagospodarowanie odpadów komunalnych. Głównym tematem sporu była dysproporcja między cenami dla mieszkańców domów jednorodzinnych a wielorodzinnych.

Na początku obrad, które odbyły się w środę (27 listopada) burmistrz Michał Bodenszac wprowadził zmiany, proponując podjęcie uchwały w sprawie podwyższenia stawek za odbiór i zagospodarowanie odpadów komunalnych. Swoją inicjatywę argumentował faktem, że najniższa stawka za tę usługę zaoferowana przez Żuromińskie Zakłady Komunalne w przetargu wynosi ponad 4,2 mln zł, natomiast w projekcie budżetu na 2025 roku nie zabezpieczono w pełni środków na ten cel. W związku z tym Michał Bodenszac wnioskował o zwiększenie dochodów w budżecie z tego tytułu, czyli, de facto, o zwiększenie stawek za odbiór i zagospodarowanie odpadów. Radni jednogłośnie (14 obecnych) propozycję burmistrza przyjęli, a debata nad tym projektem odbyła się pod koniec obrad.

Zanim do tego doszło rada jednomyślnie zaakceptowała szereg innych uchwał. Wyrażono zgodę na sprzedaż lokalu mieszkalnego (komunalnego), umorzono postępowanie skargowe przeciwko dyrektor SP nr 1 w Żurominie (skarżąca wycofała wniosek), zmieniono uchwałę ws. opieki nad zwierzętami bezdomnymi w gminie Żuromin w zakresie przeznaczonych środków (planowany wydatek – niemal 230 tys. zł, ostatecznie niecałe 100 tys. zł), podjęto decyzję o kontynuowaniu członkostwa gminy w Lokalnej Grupie Działania Stowarzyszenia Społecznej Samopomocy w Ciechanowie oraz obniżono cenę skupu żyta dla celów wymiaru podatku rolnego z 86,34 zł na 50 zł.

Co ciekawe i istotne pozostawiono stawkę podatku od nieruchomości na niezmienionym poziomie, w tym stawkę za oczyszczalnię. Jak wyjaśniał burmistrz Michał Bodenszac brak podniesienia podatku za obiekt wynika z zagrożenia gwałtownego wzrostu cen za odbiór nieczystości ciekłych. Okazuje się, że oplata za ścieki mogłaby wówczas wzrosnąć o 230 procent. Burmistrz wówczas jednak nie wytłumaczył o ile opłata wzrośnie bez podnoszenia podatku. W rozmowie już po sesji poinformował, że wzrost nastąpi ze względu na konieczność amortyzacji nowego obiektu, ale bez wzrostu podatków, według wstępnych, ostrożnych szacunków, opłata za ścieki w 2025 roku wzrośnie o ok. połowę zakładanego wzrostu, tj. o około 115 proc..

10 zł ulgi od osoby za kompostowanie

Następnie rada przyjęła także poprawki wprowadzone przez skarbnik Grażynę Sikut do budżetu.

Po tych głosowaniach gremium doszło do momentu obradowania nad przedłożonym przez burmistrza projektem uchwały dotyczącym podwyżek opłat za odbiór i zagospodarowanie odpadów komunalnych. Jak wspomnieliśmy wcześniej, burmistrz motywował swoje działanie najniższą, ale wciąż wysoką kwotą zaproponowaną w przetargu, co wymogło na gminie zaproponowanie zwiększenia opłat za usługę. Michał Bodenszac wskazał, że przyszłorocznym budżecie brakuje 800 tys. zł, aby mógł w styczniu podpisać umowę z miejską spółką. Brak umowy oznacza w praktyce śmieci zalegające u mieszkańców, aż do rozwiązania problemu, czyli rozstrzygnięcia kolejnego przetargu i zadysponowania środków na ten cel. Jak podkreślił burmistrz gmina stanęła przed wyborem – albo podniesie stawki za śmieci, albo będzie szukać oszczędności w budżecie bieżącym, co byłoby niekorzystne dla mieszkańców.

Następnie burmistrz wyjaśniał, że najwięcej kłopotów sprawiają odpady BIO. Ciężkie, drogie i oddawane w dużych ilościach, głównie przez mieszkańców domów jednorodzinnych (liście, trawa, gałęzie). W ocenie gminy jedynym słusznym rozwiązaniem byłaby zachęta dla mieszkańców do zakładania kompostowników, co znacząco wpłynęłoby na koszty wywozu i utylizacji odpadów.

Dlatego w przedstawionym przez burmistrza projekcie uchwały cena miesięczna odbioru i zagospodarowania odpadów komunalnych od mieszkańca budynku wielorodzinnego (bloku) wyniosłaby 25 z, czyli tyle samo, co dotychczas, natomiast dla mieszkańców domów jednorodzinnych 35 zł od osoby z możliwą ulgą w wysokości 10 zł w przypadku posiadania kompostownika. Zatem mieszkańcy domów z kompostownikami również płaciliby tyle, ile dotychczas.

Kary za niestosowanie się do selektywnej zbiórki odpadów, wg. projektu gminy, wyniosłyby 70 zł od mieszkańca domu jednorodzinnego i 50 zł w przypadku osób mieszkających w bloku.

Dyskryminacja?

Propozycja burmistrza nie spotkała się z przychylnością części radnych, którzy wyrażali swoje obawy. Niektóre radne wskazywały, że takie postawienie sprawy podzieli społeczeństwo i przydałoby się rozwiązanie, które nie będzie dyskryminować mieszkańców domów jednorodzinnych. Zwracano również uwagę, że nie wszyscy mogą posiadać kompostowniki, a to ze względu na przepisy określające odległości od granicy działki, drogi i okien, których właściciele niektórych nieruchomości po prostu nie mogą spełnić z powodu układu nieruchomości i jej otoczenia. Na sali padło także stwierdzenie, że gmina chce przenieść ciężar opłaty za odpady na mieszkańców domów jednorodzinnych.

W obronie inicjatywy gminy stanął radny Andrzej Staroń, który wskazał, że problem uregulowania cen śmieci to wynik wieloletnich zaniedbań w tym zakresie, a zadaniem radnych jest m.in. podejmowanie niepopularnych decyzji, które na dłuższą metę służą gminie. Radny wskazał, że jego działka nie spełnia parametrów do budowy kompostownika i sam również poniesie konsekwencje podejmowanej decyzji. Przy okazji zwrócił uwagę, że gmina ma miejsce na utworzenie kompostownika na terenie zrekultywowanego wysypiska śmieci w Brudniach i o taką możliwość zapytał prezesa Żuromińskich Zakładów Komunalnych, ale na odpowiedź musiał chwilę poczekać, do dyskusji włączyli się kolejni radni. Wiceprzewodniczący rady Waldemar Bukowski wskazywał, że gmina przecież może dokładać do budżetu, inna radna stwierdziła, że można w takim razie zrezygnować z jakiejś inwestycji, żeby cen za śmieci nie podnosić. Kolejna wskazała, że na wsiach "ludzie nie oddają BIO", na co natychmiast radna Halina Jarzynka zadała pytanie w kierunku sołtysów, co się z tymi śmieciami dzieje i czy mieszkańcy mają kompostowniki, ale odpowiedziała jej cisza.

Śmieciarki wyeksploatowane

W końcu do głosu doszedł wywołany prezes ŻZK Sławomir Kowalewski, który swoją wypowiedź zaczął od podliczenia przyszłorocznych kosztów funkcjonowania spółki. W ŻZK, jak powiedział prezes, zatrudnionych jest 83 pracowników (w tym 21 zajmujących się odbiorem odpadów), na których podwyżki spółka musi zagospodarować ok. 770 tys. zł w związku z odgórnym podniesieniem płacy minimalnej. Okazało się również, że ŻZK składając ofertę w przetargu, aby była korzystna, całkowicie pozbawiło się z tego tytułu zysków. Ponad 2,2, mln zł z przetargu to koszty oddania odpadów na instalację, a pozostałe to koszty własne spółki m.in. w postaci wynagrodzeń, napraw sprzętu czy chociażby paliwa.

Prezes poinformował zebranych, że spółka dysponuje zużytą flotą samochodów. Naprawy jednego z nich wyniosły tylko w jednym roku 65 tys. zł. Wskazał również, że z obszarów wiejskich odbieranych jest rzeczywiście mniej, bo ok. 20 worków z odpadami BIO. W jego ocenie gminie potrzebny jest punkt, gdzie można byłoby składować worki i następnie, po zebraniu większej ilości, wywozić na instalację, co zmniejszyłoby koszty.

Przy okazji Sławomir Kowalewski przyznał, niebezpośrednio, że spółka jest w trudnej sytuacji. W przyszłym roku musi zapłacić ratę pożyczki w wysokości 3,5 mln zł do WFOŚiGW, którą zaciągnęła na dokończenie budowy oczyszczalni, a także zakupić nowy pojazd do wywozu odpadów. Prezes wskazał, że robi wszystko co możliwe, żeby poradzić sobie z wyzwaniami, ale jeszcze nie był w stanie wskazać konkretnych rozwiązań. Zwrócił uwagę, że ceny wszystkiego poszły w górę i efektem tych wzrostów jest również wzrost opłaty za śmieci. Poinformował również, że spółka złożyła oferty do przetargów w gminach Kuczbork i Bieżuń. Wygranie tych przetargów dałoby ŻZK lepszą perspektywę na przyszłe funkcjonowanie.

Zbulwersowana sołtyska
Radna Marianna Słowikowska wyszła z propozycją 29 zł dla mieszkańców bloków i 33 zł dla mieszkańców domów jednorodzinnych z możliwością skorzystania z ulgi za posiadania kompostownika w wysokości 4 zł od osoby. Chwilę później swój ostry sprzeciw wobec planów budowy kompostownika gminnego w Brudnicach zgłosiła sołtyska tej miejscowości, podkreślając, że mieszkańcy wsi na pewno na to nie pozwolą. Sytuację uspokajał radny Staroń wskazując, że taki kompostownik musi spełniać wszelkie normy, a także prezes ŻZK, wskazując, że on przedkłada tylko propozycję, ale to burmistrz i rada zdecydują co zrobią. Niemniej prezesowi chodziło nie o kompostownik, a o punkt przeładunkowy.

Radna Halina Jarzynka apelowała o równe traktowanie mieszkańców, bez względu na miejsce zamieszkania. Burmistrz natomiast twierdził, że traktowanie powinno być sprawiedliwe, a to właśnie mieszkańcy zabudowy jednorodzinnej produkują najwięcej odpadów BIO. Ponadto, jak wskazał, kosztów odbioru i utylizacji odpadów nie można pokryć poprzez rezygnację z inwestycji, ponieważ musiałyby zostać pokryte z środków bieżących (a nie majątkowych, inwestycyjnych), a więc przeznaczonych na np. kulturę, sport czy opiekę nad zwierzętami.

W głosowaniu radni ostatecznie przyjęli jednak poprawkę zaproponowaną przez radną Mariannę Słowikowską stosunkiem głosów 8 za, 1 przeciw i 5 wstrzymujących. Następnie zwiększono także "karę" za brak segregacji wśród mieszkańców bloków z 50 zł na 60 zł stosunkiem głosów 5 za, 2 przeciwne i 7 wstrzymujących się.

Za przyjęciem uchwały z wprowadzonymi zmianami głosowali: Tomasz Budzich, Beata Ptaszek, Magdalena Siemionowska, Mariannę Słowikowska oraz Andrzej Staroń. Przeciwko były Halina Jarzynka oraz Iwona Klonowska-Trojakowska. Wstrzymali się radni z ramienia PSL: Waldemar Bukowski (chociaż tego dnia wyparł się związku z tym ugrupowaniem, mimo startowania z listy 3D), Joanna Hajdas, Mariusz Kawczyński, Sylwia Lewandowska, Czarek Ossowski, Halina Sadowa i Dominik Stopczyński. Nieobecna na sesji była radna Aneta Rama.

Radnych z frakcji PSL skrytykowała Halina Jarzynka stwierdzając, że wstrzymanie się od głosu to tak naprawdę powiedzenie "nie wiem co mam robić"

- Myślę, że radnemu nie przystoi takie zachowanie – podsumowała radna, związana w poprzedniej kadencji z ugrupowaniem ludowców.

Jej postawę poparł Andrzej Staroń, stwierdzając, że w takim razie o przeznaczeniu zaoszczędzonych środków powinni decydować radni, którzy mieli odwagę teraz wyrazić swoje zdanie.

Komentarze obsługiwane przez CComment