Czy trumpizm pokona demokrację
Pytanie w tytule odnosi się głównie do Ameryki, gdzie już niedługo, bo 20 stycznia 2025 r. Donald Trump zostanie ponownie prezydentem. Ale Trump i jego akolici, których jest wielu, tworzą ruch populistyczny, zwany od jego nazwiska trumpizmem. Ten ruch ma wszelkie szanse zatoczyć szersze kręgi i wpłynąć na Polskę oraz Europę.
Już teraz przyjmuje się, że znacząco lepsze notowania PiS-u w ostatnich sondażach (o 5-6%), są konsekwencją wygrania wyborów w Stanach przez Trumpa, któremu PiS całkiem otwarcie kibicował.
Gdy Donald Trump pokonał Kamalę Harris 5 listopada, politycy PiS wpadli w euforię, co było widać i słychać w parlamencie. A tygodnik "Sieci" ( w numerze 45) dał tytuł na okładce: „Jak Trump może zmienić świat i Polskę?"
Dodajmy od siebie - jak może zmienić też demokrację...?
Co jest więc esencją trumpizmu? Trumpizm to nowy konserwatyzm, bardziej radykalny niż kiedykolwiek. Dwa hasła przebijały w kampanii: America First ( Najpierw Ameryka), oraz Make America Great Again (Stwórzmy Amerykę znów wielką).
Hasła tak sformatowane by różni ludzie mogli w nie wkładać różną treść. Trumpizm był skrzydłem partii republikańskiej, zwanym alt - right (od angielskiego alternative right, alternatywna racja). Był w opozycji do wszelkich progresywnych, mainstreamowych nurtów, takich jak walka z dyskryminacją rasową, płciową czy religijną. Trumpiści widzieli w tym marksizm. Walczyli ostro z organizacjami działającymi na rzecz osób LGBTQ. Dołączyli do tego program walki z nielegalną imigracją. Trump prawie na każdym wiecu obiecywał masową deportację z kraju jedenastu milionów imigrantów, szczególnie tych z Ameryki Łacińskiej, których uważa za morderców i gwałcicieli. Teraz zamierza użyć wojska do szybkiej deportacji i chce to zrobić już na początku roku. W ekonomii "America First" oznacza brutalne cięcia w administracji, reindustrializację, zwalczanie "ekoterroryzmu" (ocieplenie klimatu to czysty wymysł lewicy), oraz generalnie - realizację zasady filmowego Gordona Gekko z filmu pt „Wall Street" (1987), w którego wcielił się Michael Douglas, głoszącego że "greed is good" (chciwość jest dobra). Stosownie do tej zasady Trump zamierza radykalnie ciąć podatki oraz redukować świadczenia społeczne. Tak zwane welfare state (państwo opiekuńcze) przestanie istnieć. Trump zamierza powołać do rządu miliarderów, takich jak Scott Bessent (będzie sekretarzem skarbu) czy Elon Musk, albo Vivek Ramasvamy, którzy będą mieli zadanie eliminować niepotrzebne ich zdaniem agencje i stanowiska. Robert Reich, były sekretarz pracy (minister) powiedział niedawno w rozmowie z radiem NPR, że nowy rząd Trumpa, to będzie rząd miliarderów, dla miliarderów, przez miliarderów...
Nominaci Trumpa wyróżniają się tym, że albo już mieli konflikty z prawem, albo ciążą na nich poważne zarzuty, szczególnie o kontakty seksualne z nieletnimi. W przypadku nominata na stanowisko Prokuratora Generalnego, Matta Gaetza, oskarżonego o handel małoletnimi kobietami, nastąpiła zmiana. Pod wpływem zarzutów (również ze strony republikanów), Trump był zmuszony wymienić go na młodą prokurator z Florydy Pat Bondi. Kilka innych nominacji jest rażących z tego powodu, że proponowane osoby nie mają kwalifikacji do objęcia najwyższych urzędów. Przykładem jest Pete Hegseth, dziennikarz Fox News, który ma zostać szefem Pentagonu. Do tej pory na tym urzędzie nieodmiennie zasiadali doświadczeni generałowie.
W polityce personalnej trumpizm odznacza się skrajnym relatywizmem moralnym. Liczy się głównie lojalność. Trumpiści publicznie eksponują swoje ultrakonserwatywne wartości, jak rodzina, sprzeciw wobec aborcji, ruchu LGBTQ, wiara, patriotyzm. W praktyce większość z nich te wartości ignoruje. Sam Trump jest „chrześcijaninem bezwyznaniowym", miał trzy żony, kochanki, korzystał z prostytutek, organizował zamach na Kapitol w 2021 r, kłamał publicznie setki, jeśli nie tysiące razy. Podobne „wartości" reprezentuje Elon Musk, który jest otwartym mizoginem. Trumpiści zdecydowanie przedkładają interesy własne ponad zasady prawne i etyczne. Zyskali jednak aprobatę większości wyborców i odsunęli klasycznych konserwatystów republikańskich na margines.
W polityce zagranicznej Trump i jego doradcy głoszą plan podniesienia ceł na towary z Chin oraz Europy. Ekonomiści, tacy jak Steve Hanke, uważają że grozi to recesją w Stanach już w najbliższym roku. Trump, jak wiadomo jest zwolennikiem polityki „transakcyjnej", woli negocjować umowy z poszczególnymi państwami aniżeli z organizacjami, takimi jak Unia Europejska. Jest to jedyny, jak dotąd przywódca amerykański, wykazujący niechęć do UE. Podobnie rzecz się ma z NATO. Trump groził że wyprowadzi Stany z sojuszu, ale nie będzie to proste bo musiałby do tego przekonać kwalifikowaną większość kongresmenów.
\Trump ma także lekceważący stosunek do państwa prawa i trójpodziału władz. Ewidentnie chce być dyktatorem. Wielokrotnie krytykował sądy gdy ferowały wyroki nie po jego myśli. Chciał też zawiesić konstytucję, lecz nie będzie to łatwe, bo nawet w zdominowanym przez republikanów Kongresie nie będzie miał większości. Jednak demokracja, taka jaką była w Ameryce w ciągu ostatnich dekad dozna zapewne transformacji, jeśli w ogóle jej zręby się jednak ostaną. Ameryka ma silne instytucje i tradycje demokratyczne, Trump i jego ludzie natkną się pewnie na poważne wyzwania, duży opór.
Trumpizm i trumpiści mają przyczółki także w Europie, szczególnie na Węgrzech oraz w krajach Europy Środkowej. W Polsce najlepiej i najbardziej entuzjastycznie z trumpizmem utożsamia się PiS oraz publicyści prawicy. Jarosław Kaczyński uważa, że Trump stanowi zaporę przed układem rosyjsko-niemieckim, bo największym zagrożeniem są Niemcy. Mariusz Błaszczak, tuż po zwycięstwie Trumpa wezwał polski rząd... do natychmiastowej dymisji.
A jeśli chodzi o prezydenta Dudę, który na każdym kroku nadskakuje Trumpowi, to tygodnik „Przegląd" pisze o „syndromie lokaja". Co najgorsze Andrzej Duda jest zdecydowany stanąć po jego stronie w zmaganiach z Europą, wiedząc doskonale, że polski interes narodowy leży we wzmacnianiu Unii.
Nie ulega wątpliwości, iż kolejny rząd Prawa i Sprawiedliwości, wsparty ewentualnym zwycięstwem swojego kandydata w wyborach prezydenckich, parł by w kierunku przekształcenia systemu demokratycznego w kierunku autokratycznego, według wzorów trumpowskich. Tym bardziej, że trumpizm jako zestaw konserwatywnych idei będzie zyskiwał poklask wielu prawicowych partii w Europie. Ekipa Trumpa może w ciągu najbliższych czterech lat przeobrazić świat w taki sposób, że zamiast amerykańskiej demokracji będziemy mieli do czynienia z... wolną amerykanką. I skończy się względny pokój, spokój i rozwój.
Komentarze obsługiwane przez CComment