Kultowe ucho Trumpa
13 lipca, w czasie wiecu wyborczego w Pensylwanii Donald Trump został postrzelony w ucho. Dokładnie w prawe ucho. „Trzynastego wszystko zdarzyć się może”… jak śpiewała niezapomniana Kasia Sobczyk wraz z "Czerwono-Czarnymi".
Strzały na wiecu, i to do ludzi, na pewno dobre nie są. A jednak to jest tak głośna sprawa i tak niecodzienne zdarzenie, że postrzelone ucho Trumpa w opinii wielu komentatorów może mu pomóc nie tylko wrócić do Białego Domu w roli prezydenta, ale nawet osiągnąć status kultowy. Tak rodzą się wielkie mity, znamy to z naszej najnowszej historii.
Trump miał niewątpliwie przeogromne szczęście. Gdyby odchylił głowę centymetr lub dwa w nieodpowiednią stronę byłoby po nim. Opatrzność jednak czuwała nad nim. W czasie zakończonej niedawno konwencji republikańskiej w mieście Milwaukee Trump nie ukrywał, że Bóg stanął po jego stronie. Podobnie uznali jego zwolennicy, także ci w Polsce. Prezydent Duda osobiście podziękował Bogu, że uchronił Donalda Trumpa. Było to tym bardziej cenne dla ludzkości, że Bóg nie uchronił ani Johna Kennedy'ego, gdy 22 listopada 1963 r. strzelał do niego Lee Harvey Oswald, ani Abrahama Lincolna, który zginął w wyniku zamachu dokonanego 15 kwietnia 1865 r. przez Johna Wilkesa Bootha. Obaj ci prezydenci zapisali się złotymi zgłoskami w historii Ameryki. Widocznie Bóg uznał że Donald Trump, mający na koncie trzy małżeństwa, dziesiątki związków krótszych lub dłuższych, także z kurtyzanami, oraz nieprzeliczone oszustwa skarbowe (jak również wyroki sądowe) jest tym grzesznikiem, którego należy wspierać niezależnie od wszystkiego. Trump pojął to już lata temu, że jest pod szczególną ochroną, gdy w kampanii 2016 r. mówił w telewizji: „Gdybym nawet w biały dzień zastrzelił kogoś na Piątej Avenue w Nowym Jorku, ludzie i tak będą na mnie głosować".
Niezależnie od tego jego obóz polityczny uznał natychmiast, że próba zamachu na byłego prezydenta to efekt spisku liberałów, w szczególności tych skupionych wokół prezydenta Bidena. Sam prezydent Biden wyraził oburzenie próbą zamachu, zadzwonił do Trumpa, rozmawiał z nim ciepło, co i tak nie uchroniło go od krytyki republikanów, do tego stopnia że się rozchorował i ostatecznie podjął decyzję o rezygnacji z ponownego ubiegania się o prezydenturę. Wcześniej W debacie z Trumpem wypadł kiepsko, popełniał gafy, jasne było, że wiek daje mu się we znaki. Jako kandydatkę na urząd prezydenta wskazał obecną wiceprezydent Kamalę Harris. Czarna kobieta ubiegająca się o najważniejszy urząd w świecie to historyczne wydarzenie.
Zamach na Trumpa nie był dziełem liberałów. Zamachowcem był bowiem 20- latek z pobliskiego miasteczka, w szkole średniej usunięty z klubu strzeleckiego za to, że nie umiał się posługiwać bronią. W dodatku był zarejestrowanym republikaninem.
Jak dotąd nie ustalono dlaczego strzelał. Może chciał być jak Herostrates w starożytnej Grecji, który podpalił świątynię Artemidy wyłącznie po to, by potomność go zapamiętała? Podobnie przecież postąpił Mark David Chapman, który był fanem Johna Lennona a jednak go zastrzelił w 1980 r. dla sławy. Ludzie mają różne idiosynkrazje.
Moim zdaniem Matthew Crooks był rozczarowany Trumpem i tym w jakim kierunku prowadzi on Republikanów i całą Amerykę. Obiecuje wszystkim wszystko, eskaluje emocje. Twierdzi, że świat stoi na krawędzi III wojny światowej, a on uczyni pokój i wszystkie konflikty znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. W szczególności wojna w Ukrainie. Silni będą mogli miażdżyć słabych, Ameryka będzie wielka „jak za dawnych czasów", imigrantów wyrzuci się z kraju bez żadnej litości, kobiety będą podporządkowane mężczyznom, a kolorowi znów będą znali swoje miejsce w szyku.Do tego obniży podatki milionerom i miliarderom, tak żeby 1% najbogatszych miał jeszcze więcej niż pozostałe 99% społeczeństwa.
Przerysowałem, ale to właśnie daje się wyczuć w jego buńczucznych hasłach. Taką sytuację opisał kiedyś amerykański pisarz Philip Roth w powieści „Assault on America" (Atak na Amerykę). Przedstawił napięcia i atmosferę narastającej grozy w uparcie faszyzującej się Ameryce. Wielu ludzi poważnie się tego obawia.
Już wiemy, że demokraci nie będą głosować na Bidena tylko raczej na Kamalę Harris, jeśli ona właśnie otrzyma nominację na konwencji w sierpniu. W sondażach Trump prowadzi zarówno z Bidenem jak i z Kamalą Harris, mniej więcej z taką samą przewagą kilku punktów procentowych, ale w granicach błędu statystycznego. Zdecydują stany "swingujące" czyli głosujące raz w lewo raz w prawo. Nie jest wykluczone że Trumpowi będzie pomocne w kampanii jego postrzelone ucho, które republikanie zaczynają traktować jak kultową świętość. . Może z czasem jego prawe ucho stanie się bardziej znane i bardziej kultowe, niż ucho Van Gougha, który sobie sam obciął, ale lewe. Artyści to jednak lewacy...
Komentarze obsługiwane przez CComment