ul. ks. Ściegiennego 2, 06-400 Ciechanów 23 672 34 02 sekretariat@ciechpress.pl Pon.-Pt.: 8.00 - 16.00

Przysucha i Warszawa

W ubiegłą sobotę miały miejsce w Polsce, jedno w Przysusze, drugie w Warszawie dwa wydarzenia, które mogłyby wstrząsnąć krajem i spowodować nieodwracalne skutki w umysłach Polaków-rodaków. Mogłyby, gdyby były jakąś niespodzianką, zaskakującym eventem…(event, czytaj iwent, to z angielskiego „zaplanowane i zorganizowane wydarzenie dla grupy osób, osadzone w czasie i przestrzeni, posiadające konkretny cel, czas trwania, przebieg oraz funkcje”, „Wikipedia”).

O jakie iwenty chodzi? Oczywiście o kongres zjednoczeniowy Prawa i Sprawiedliwości oraz mecz polskiej reprezentacji narodowej w piłce nożnej z Portugalia w ramach Ligii Narodów. Imprezy niby odmienne w celach, funkcjach i przebiegu, a jakże bliźniaczo podobne. Obydwie okazały się bowiem nudne, na niskim poziomie, a przede wszystkim przewidywalne aż do bólu. Na tę okoliczność uknułem nawet dwa okolicznościowe hasła: „Przysucha-Warszawa beznadziejna sprawa” oraz „Warszawa – „Przysucha, brak sensu, smaku i ducha”.

Zacznę od Przysuchy. Coach, czołowy napastnik i stoper w jednej osobie Jarosław Kaczyński zaprezentował się starannie dobranej publiczności ze „zjednoczonej prawicy” (prezes określił ją i siebie jako „elitę narodu”) na swoim poziomie, tak jakby niczego nie zrozumiał z ostatnich wyborów i tego, co stało (dzieje się) już po. Nie przedstawił też żadnego pomysłu swojej partii na nową strategię polityczną, wyborczą. Nie mówiąc już o przyszłości Polski, Europy. Powtarzał jak katarynka znane już zarzuty wobec rządzących, którymi posługuje się prawica: „zaatakowana została nasza demokracja, nasza praworządność, prawa człowieka, Kościół, szanse rozwojowe, polskie rolnictwo, polski interes narodowy i polska suwerenność, pluralizm medialny, wolność słowa, ośmiolecie PiS zostało „bezczelnie zakłamane". No i jeszcze, że Tusk jest gorszy niż Hitler i Jaruzelski razem wzięci. Raz nawet próbował wywołać entuzjazm sali i wykrzyczał: Choć będziemy musieli gryźć trawę to zwyciężymy. Sala odpowiedziała: „Zwyciężymy, zwyciężymy...!". 

A w dogrywce zobaczyliśmy wyjątkowo żenujący pokaz wcielania dotychczasowych „ziobrystów” do macierzy, czyli Suwerennej Polski do PiS. Oraz prezentację „nowych twarzy” dwóch wiceprzewodniczących: Jakiego i Wójcika.

Po widowisku w Przysusze przenieśmy się teraz na Stadion Narodowy, na drugi iwent, który zepsuł wielu naszym rodakom humor na sobotni wieczór. Rodzimy kibic jest niepoprawny i wypełnił trybuny do ostatniego miejsca. Podobno chęć oglądania spotkania w Warszawie wyraziło aż 600 tys. osób, „szczęśliwcem” z biletem został zaledwie co dziesiąty. Czy to kolejny polski paradoks narodowo-masochistyczny? Im gorzej gra nasza reprezentacja, tym więcej osób chce ją oglądać? Raczej nie. Pewnie sława Cristiana Ronaldo i i barcelońska forma Roberta Lewandowskiego była głównym powodem, że grzały i blokowały się serwery podczas logowania przy zakupie biletów. Co otrzymali fani dobrego piłkarstwa w zamian za nietani wstęp na stadion? Żenujący pokaz piłki nożnej w wykonaniu biało–czerwonych, porównywalny z tym, co pokazało PiS w Przysusze. Żadnego pomysłu na grę zespołową oraz dramatyczna różnica poziomu zawodników polskich i portugalskich na poszczególnych pozycjach. W wyszkoleniu technicznym, szybkości, pomysłowości, kreacji, sprycie, cwaniactwie boiskowym… W każdej dziedzinie. Najbardziej obnażeni zostali w drużynie trenera Probierza obrońcy, których Portugalczycy mijali niczym pendolino ciuchcię (gdy parowe pociągi jeździły jeszcze po torach). Dopełnieniem tej bezradności był samobój Bednarka.

„To było spotkanie dwóch odległych cywilizacji piłkarskich, po którym pozostała obawa, czy ta mniej rozwinięta zrozumiała z niego cokolwiek…” To jedyne zdanie z relacji w ogólnopolskiej gazecie wystarczyłoby za najkrótszą recenzję meczu.

No i co dalej? Przysuchę będziemy mieli jeszcze przez... wiele miesięcy, może lat. Coś może się zmienić po wyborach prezydenckich...

Warszawę – zobaczymy już w ten wtorek, 15 października z Chorwacją...

Komentarze obsługiwane przez CComment