Obstrukcje czy zamach stanu?
Mija właśnie rok od pamiętnych wyborów 15 października 2023 r., w których najwyższa frekwencja w historii wolnej Polski przyczyniła się do radykalnego zwrotu w polskiej polityce. To jest też okazja do rozliczenia obecnego rządu z dotychczasowych osiągnięć.
Zarówno opozycja, jak i wywodzący się z jej szeregów prezydent Andrzej Duda biczują rząd i nie zostawiają na nim suchej nitki. Niewątpliwie rząd zasługuje na krytykę, bo nie wywiązał się z licznych obietnic. Pytanie jednak, które się nasuwa przy tej okazji brzmi: czy rząd w ogóle miał jakąkolwiek szansę kierować nawą państwową po tym gdy poprzednicy pozostawili po sobie totalny chaos w wymiarze sprawiedliwości i organizacji ustroju oraz kosmiczne obciążenia w publicznych finansach. A i nadal, dążąc do upadku rządu stosują rozliczne obstrukcje i przyczyniają się do dalszej degrengolady.
Szczególnie aktywny na polu krytyki rządu jest prezydent. Rządowi przypisuje winę za chaos prawny. Ale Andrzej Duda zapomina o tym, że sam się najbardziej do tego chaosu przyczynił. I trzeba mu o tym ciągle przypominać. Już na początku swojej pierwszej kadencji w 2015 r. nie zaprzysiągł bowiem legalnych sędziów powołanych przez konstytucyjną KRS, natomiast przyjął przysięgę (i to późną nocą) od tzw. dublerów, czyli sędziów, którzy weszli w skład Trybunału Konstytucyjnego na zajęte już miejsca. W ten sposób, działając wespół z PiS, który obsadził wszystkie miejsca w TK swoimi nominatami, przyczynił się do radykalnego obniżenia rangi tego trybunału, a właściwie uczynienia z niego wydmuszki. Tym bardziej, że osoby nominowane przez PiS i prezydenta do tego trybunału nie legitymują się ani wybitną wiedzą prawniczą (czego wymaga konstytucja), ani autorytetem w środowisku prawniczym. Mało tego, w samym trybunale istnieją spory o to, kto jest obecnie jego prezesem, albowiem kilku jego sędziów uważa że kadencja prezes Julii Przyłębskiej (odkrycia towarzyskiego prezesa Kaczyńskiego) już się zakończyła.
Niewiele lepiej wygląda sytuacja w Sądzie Najwyższym, gdzie kontestowana jest prezesura Małgorzaty Manowskiej, przyjaciółki Andrzeja Dudy, powołanej na ten urząd pomimo, że w bezpośrednim głosowaniu zwyciężył sędzia Włodzimierz Wróbel. Prezydent przyczynił się także do powołania w tym sądzie dodatkowych izb, obsadzonych wyłącznie wg klucza partyjnego, które nie są uznawane przez unijne trybunały, ponieważ nie są zgodne z polską konstytucją a sędziowie w nich orzekający nie dają gwarancji bezstronności i niezawisłości. Już tylko z tytułu powołania Izby Dyscyplinarnej musieliśmy zapłacić setki milionów złotych kar, z publicznych (czyli naszych) pieniędzy. Prezydent powołał do wszystkich sądów, także do Sądu Najwyższego, wielu sędziów nominowanych przez niekonstytucyjną (bo utworzoną w sprzeczności z konstytucją) KRS, mamy więc problem tzw neosędziów. Ostatnio zapowiedział, że będzie ich bronił „do upadłego" i nie odda „ani jednego, ani pół sędziego”. Tyle, że ich orzeczenia nie mają mocy prawnej i mogą być zaskarżone, co wprowadza nie tylko chaos, ale także naraża państwo polskie na ogromne straty i kary.
Większy problem jest w tym, że prezydent nie respektuje ustroju państwa. Zgodnie z konstytucją mamy system parlamentarno-gabinetowy, a nie prezydencki. Prezydent natomiast uważa, że sam może palcem wskazać kto się nadaje na sędziego. Nawet w amerykańskim systemie prezydenckim, prezydencka nominacja musi być zatwierdzona przez Senat. Nic dziwnego, że pojawiają się głosy (sam o tym już pisałem na tych łamach przed laty), że prezydent Duda uzurpuje sobie władzę królewską. A może nawet i cesarską. Jedna z posłanek (Anita Kucharska- Dziedzic) uznała, że Andrzej Duda „mianował się właśnie Kaligulą, a neosędziom przyprawił kopytka Incitatusa".
W sprawach dotyczących wymiaru sprawiedliwości prezydent przypisuje sobie prerogatywy których nie ma. W innych za to sprawach nie wypełnia swoich prerogatyw. Na przykład w polityce zagranicznej. Do tej pory nie zatwierdził ani jednej nominacji na stanowiska ambasadorów, nawet w tak kluczowych krajach jak USA czy Izrael. Zgodnie z konstytucją rząd rządzi i to rząd składa wnioski w sprawie powołania ambasadorów. Nie musi ich uzgadniać z prezydentem. Prezydent ma je tylko podpisać. Nie podpisując prezydent nie tylko stosuje obstrukcje wobec działań rządu, ale osłabia nasze państwo na arenie międzynarodowej. A wszystko przez to że prezydent chce zniszczyć ten rząd jak najszybciej i doprowadzić do nowych wyborów.
Obstrukcje stosują praktycznie wszystkie organy państwa obsadzone przez PiS. TK wykonuje zlecenia partyjne i „zabezpiecza" nawet komisje śledcze, powołane przez Sejm, czyli uznaje je niezgodnymi z konstytucją, zwykle w trybie natychmiastowym i w składzie jednoosobowym. Wystarczy opinia sędzi Krystyny Pawłowicz, poprzednio kontrowersyjnej, głośnej posłanki PiS. W związku z tym, niektóre osoby mające się stawić przed komisją, nie stawiają się tłumacząc, że stosują się do opinii TK. Na przykład Piotr Pogonowski, były szef ABW, nie stawił się już na trzy terminy. To ośmiesza Sejm i państwo polskie. Ale zapadła decyzja, że ma być doprowadzony przez policję...
PiS uznaje wyłącznie decyzje organów obsadzonych przez tę partię. Nie uznaje natomiast raportów NIK (Najwyższej Izby Kontroli) czy decyzji prokuratorów, którzy nie są „pisowscy". Prezes Kaczyński już otwarcie mówi o tym, że po dojściu do władzy obali obowiązującą konstytucję która wg niego „upadła" i uchwali ustawę zastępczą, która będzie funkcjonować do czasu powołania nowej konstytucji. To może potrwać dekady. A co w tzw. międzyczasie? Prezes wyobraża sobie, że będzie działać Rada Stanu, wyposażona w rozliczne plenipotencje i to ona zapewne będzie kierować sprawami państwa. To się bardzo źle kojarzy. Mieliśmy już bowiem Radę Państwa w PRL. W nieodległych zaś latach PiS głosił wyższość „suwerena" ponad konstytucją i normatywnym prawem, w praktyce oznaczało to pociąganie wszystkich sznurków na Nowogrodzkiej. Albowiem prezes Kaczyński dawno już wyobraził sobie "pozakonstytucyjny ośrodek władzy" którym będzie sam kierował. To mu do tej pory nie wyszło do końca. Wyborcy 15 października odsunęli PiS i jego od władzy. Teraz chce powrócić z Radą Stanu, której przecież w ogóle nie przewiduje obowiązująca nas konstytucja.
To już nie byłyby zwykłe obstrukcje prawa, choć same w sobie są karalne. To byłby prawdziwy zamach stanu.
Komentarze obsługiwane przez CComment