Rozmowa z Agatą i Waldemarem Jarochami , właścicielami winnicy w Grzybowie (gm. Wieczfnia Kościelna)
* Profesjonalna winnica pod Mławą to jest pewien ewenement. Najbliższa znajduje się...
- ...koło Włocławka, 120 km stąd.
*Podobno w obecnym roku w naszym kraju winogrona nieźle obrodziły?
- To pewnie zależy od tego, o jakim regionie Polski mówimy. W naszym gospodarstwie plony były o 40 proc.mniejsze niż w ubiegłym roku. We znaki dały się szczególnie przymrozki w czerwcu. Potem mieliśmy do czynienia z suchym, upalnym, słonecznym latem. To spowodowało, że zbiory zakończyliśmy już we wrześniu, a nie, jak w poprzednich latach, około 20
października. Niektóre kiście ważyły zaledwie 50 gramów zamiast 300. Za to w winogronach było więcej cukru. Tak czy inaczej, my, rolnicy, na własnej skórze odczuwamy skutki zmian klimatu.
* Wiem, że dla państwa uprawa winogron jako hobby w końcu się stała sposobem na życie.
- Tak to można nazwać. Odziedziczyliśmy po rodzicach (męża) tradycyjne gospodarstwo rolne: oprócz zabudowań, sprzętu i zwierząt sześć hektarów ziemi w klasach piątej i szóstej. Jak się popularnie mówi: „Za mało, by żyć, za dużo, by zginąć”.
* Nie musi to być sytuacja patowa.
- Właśnie, szukając sposobu na życie, kilka lat temu postanowiliśmy przekształcić to hobby w profesjonalną działalność. Dzisiaj nasza winnica zajmuje półtora hektara. Rosną na niej winogrona 10 odmian kupionych w Polsce, ale żadna z nich nie jest krajowa.
* Żeby założyć winnicę, trzeba zainwestować niemałe pieniądze?
- Powiedzielibyśmy, że dość duże:jakieś 80 tys. zł na hektar. I to pod warunkiem, że wszystkie prace wykona
się własnymi rękoma.
* Nie wystarczy posadzić...
- Należy też w rzędach umieścić słupki i między nimi zamontować druty, żeby rośliny mogły się po nich wspinać. Ostatnio koszty znacząco wzrosły, zwłaszcza na skutek pandemii koronawirusa i wojny na Ukrainie.
Dość powiedzieć, że cena sadzonki winogron podskoczyła z pięciu do trzynastu zł.
* Wasze poletko jest ogrodzone siatką drucianą, czego nie widziałem w winnicach w Austrii czy Włoszech.
- W naszych warunkach jest to konieczność. Gdyśmy w ten sposób nie zabezpieczyli plantacji, zniszczyłyby ją dzikie zwierzęta. Rzecz jasna wiążą się z tym dodatkowe koszty.
* Co utrudnia winny biznes?
- Najbardziej biurokracja. Co prawda w myśl prawa jesteśmy rolnikami, ale ze względu na winiarnię musimy prowadzić
trzy razy obszerniejszą dokumentację
niż, powiedzmy, firma, która handluje samochodami. Niepodobna się obejść bez pomocy księgowej. Oczywiście rozbudowana biurokracja zniechęca potencjalnych producentów wina.
* Ryzyko?
- Jest duże. Jesteśmy, jak inne gospodarstwa rolne, taką fabryką pod gołym niebem; tu się wiele może zdarzyć.
Mamy odmiany winogron potencjalnie odporne na działanie temperatury do minus 25, a nawet ponad 30 stopni
poniżej zera. Ale w rzeczywistości, biorąc pod uwagę anomalie klimatyczne, trzeba się liczyć z niespodziankami.
Krzysztof Jakubowski
Cały wywiad w aktualnym 40, numerze TC