- LESZEK ZYGNER
- Kategoria: Felietony
W minioną sobotę 19 października minęło 40 lat od porwania i męczeńskiej śmierci ks. Jerzego Popiełuszki, jednego z najbardziej rozpoznawalnych na świecie polskich kapłanów XX wieku.
Dla tych, którzy tego dnia uczestniczyli w rocznicowych obchodach w Warszawie, ale również dla wielu innych mieszkańców naszego regionu, te dni są wspomnieniem tego wszystkiego, co wówczas działo się w Polsce, w tym również na terenie północnego Mazowsza, a czego ślady znajdujemy między innymi w dokumentach Służby Bezpieczeństwa, którym chciałem poświęcić nieco więcej uwagi.
Po raz pierwszy ślady zainteresowania porwaniem księdza Popiełuszki odnajdujemy w szyfrogramie z 22 października 1983 r. wysłanym z KWMO w Ciechanowie do MSW w Warszawie, w którym znalazła się krótka informacja, że w dniu 21 października podczas porannej mszy odprawionej w Mławie, znany z negatywnej postawy wobec rządu PRL, ks. Tadeusz Łepkowski, apelował do wiernych o modlitwy w intencji odnalezienia kapelana warszawskiej „Solidarności”. W szyfrogramie wysłanym kolejnego dnia pisano już wyraźnie, że porwanie ks. Jerzego Popiełuszki jest obecnie „głównym tematem dyskusji społecznych” na terenie województwa, a wśród komentujących to wydarzenie nie brakło opinii, że było to celowe działanie MO lub Służby Bezpieczeństwa, która chciała w ten sposób pozbyć się swego przeciwnika. W różnych kręgach związanych z miejscową inteligencją oraz działaczami „Solidarności” spekulowano, że „uprowadzenie zostało dokonane na polecenie grupy fanatycznych zwolenników dyktatury proletariatu, działających bez wiedzy wyższych urzędników MSW i decydentów politycznych, która postanowiła we własnym zakresie rozwiązać problem”. Z kolei wśród działaczy rolniczej „Solidarności” wprost twierdzono, że księdza Popiełuszkę porwała Służba Bezpieczeństwa i należy widzieć w tym „akt represji za prowadzoną przez niego działalność polityczną”. Również wśród księży z terenu województwa powszechny był pogląd, że „wydarzenie to miało charakter polityczny i w jakiś sposób wiązało się z postawą i działalnością polityczną księdza Popiełuszki”. W opiniach niektórych osób ze środowiska adwokatów uważano, że porwanie to zostało dokonane przez SB, a podejmowane przez organa ścigania działania poszukiwawcze mają jedynie na celu „zamydlenie oczu społeczeństwa”. Jak wynika z szyfrogramu z 26 października księża z terenu Ciechanowa mieli podobno wyrazić opinię, że uprowadzenia kapłana dokonali członkowie podziemnej „Solidarności”, aby wywołać niepokoje społeczne w kraju oraz zantagonizować państwo z Kościołem. Z kolei w środowisku nauczycieli oceniano, że porwanie to ma być „zapowiedzią fali aktów terrorystycznych jaka może objąć Polskę w najbliższych dniach”. W szyfrogramach zwracano podkreślano, że tylko mała grupa społeczeństwa uważała, że porwanie miało charakter „chuligańsko-bandycki”, a niektórzy nie wykluczali nawet, że porwany kapłan zostanie „nielegalnie przerzucony za granicę, bądź też będzie przebywał w ukryciu”.
Różnym dyskusjom i spekulacjom w lokalnej społeczności, skrupulatnie odnotowywanym przez SB, a także modlitwom zanoszonym w wielu kościołach diecezji płockiej o uwolnienie księdza Popiełuszki, czego dowodzą wzmianki w kronikach parafialnych, towarzyszyła kolejna już na Mazowszu akcja ulotkowa przygotowana przez podziemie solidarnościowe. Z ustaleń SB wiemy, że ulotki w sprawie uwolnienia księdza pojawiły się 26 października w pobliżu dworca PKP w Płońsku, a w następnych dniach również w skrzynkach pocztowych w Raciążu oraz w pobliżu kościołów w Lidzbarku Welskim, Płońsku, Nasielsku, Ciechanowie oraz przy kościele Świętej Trójcy w Mławie, na miejscowym cmentarzu parafialnym oraz na Osiedlu Sienkiewicza. W kolejnych dniach pod szczególnym nadzorem tajnych współpracowników SB znalazła się gablota z ogłoszeniami w kruchcie mławskiego kościoła, gdzie wywieszano plakaty i zdjęcia przypominjące postać kapelana „Solidarności” z Żoliborza, a później również zdjęcia jego zwłok wyłowionych z Wisły.
Po ujawnieniu w mediach, że w porwanie księdza zamieszani są pracownicy MSW nastroje społeczne coraz bardziej stawały się groźne dla ówczesnej władzy, a po 30 października, kiedy ogłoszono odnalezienie ciała zamordowanego kapłana, negatywne opinie względem MO i SB oraz władz szczebla centralnego jeszcze bardziej przybrały na sile. Wśród działaczy zdelegalizowanej „Solidarności” uznano, że to wszystko była „zorganizowana prowokacja”. Nic więc dziwnego, że w tych dniach funkcjonariusze SB zaczęli wzywać na rozmowy ostrzegawcze osoby wcześniej zwolnione z internowania, niektórych działaczy „Solidarności” oraz miejscowych księży, którzy w swoich kazaniach z początku listopada wprost odnosili się do tragedii, która spotkała niezłomnego kapłana. Niewiele jednak to dało. Znowu pojawiły się ulotki i różne napisy uznane przez władze za wrogie. Przed kościołem Świętej Trójcy w Mławie ułożono kwiaty w kształcie serca i litery „JP”, a w kruchcie wywieszono w gablocie napisany na maszynie tekst homilii księdza Popiełuszki wygłoszonej w sierpniu 1984 r. z okazji czwartej rocznicy powstania „Solidarności”. Na ulicach Ciechanowa zauważono ulotki rozrzucone z przejeżdżającego samochodu o treści: „Bartoszcze, Przemyk, ks. Popiełuszko… a kto następny?”, „Zlikwidować czerwony bandytyzm w Polsce” oraz inne. Również po pogrzebie księdza Popiełuszki, który odbył się na Żoliborzu 3 listopada 1984 r., okazało się, że wielu mieszkańców naszego regionu brało w nim udział. Stąd niepokoiła władze informacja podana przez ks. Czesława Głowickiego, dziekana ciechanowskiego, podczas niedzielnego kazania, że w pogrzebie tym brało udział ponad 250 tysięcy wiernych. Dziś wiemy, że tak naprawdę obecnych było wówczas w Warszawie prawie milion osób, które na ten pogrzeb przyjechały z wszystkich storn kraju. Było to największe zgromadzenia ludzi w powojennych dziejach stolicy. Nic więc dziwnego, że w środowiskach wrogich solidarnościowej opozycji oraz Kościołowi budziło to uzasadniony lęk i zarazem podziw, że – mimo planowanych prowokacji – w Warszawie nie doszło do żadnych rozruchów. Jeszcze długo po pogrzebie księdza Popiełuszki temat jego zabójstwa był najważniejszym tematem społecznych dyskusji nie tylko w naszym regionie. Rosła też osób, które właśnie wtedy postanowiły wystąpić z partii, ale również zerwać z dotychczasową, często wymuszaną przez funkcjonariuszy SB, współpracą z resortem bezpieczeństwa. Ludzi niepokoiła też kwestii przeciągania w czasie oficjalnego ogłoszenia wyników sekcji ciała zamordowanego księdza. Natomiast docierały na teren województwa coraz nowe wieści o setkach, a nawet tysiącach ludzi, którzy każdego dnia gromadzili się przy grobie zamordowanego kapłana. Coraz częściej śpiewano też w kościołach pieśń „Ojczyzno ma”, tak mocno związaną z osobą księdza Popiełuszki, która stała się symbolem tamtych dni. Już wtedy w różnych środowiskach podnoszono kwestię ogłoszenia kapelana „Solidarności” świętym. I właśnie na zakończenie chciałem zwrócić uwagę na szyfrogram z 11 grudnia 1984 r., w którym zastępca Szefa WUSW w Ciechanowie, płk. Bazyli Białokozowicz, informował MSW w Warszawie, że w czasie rekolekcji w parafii Lubowidz jeden z zakonników w czasie kazania wygłoszonego 30 listopada miał powiedzieć: „Reżim hitlerowski doprowadził do zamordowania ojca Kolbe i został on świętym. Tak i po pewnym czasie stanie się z księdzem Popiełuszko”. Jak pokazała przyszłość wrocławski franciszkanin się nie mylił, a wszelkie kroki podejmowane przez władze PRL oraz SB, aby temu przeciwdziałać, okazały się nieskuteczne. To co stało się 40 lat temu, wraz z narodzinami „Solidarności”, która mimo delegalizacji w czasie stanu wojennego przetrwała, było początkiem nowej epoki w powojennych dziejach Polski, a wkrótce także całej Europy. I wtedy, i dziś, pewien wkład w te procesy mieli też przedstawiciele północnego Mazowsza, którym należy się przypomnienie i dobre słowo, bo byli to autentyczni, choć często drugiego i trzeciego planu, bohaterowie tamtych dni.