Do niedawna nie wiedziałem, że istnieje Taylor Swift…Moi czytelnicy mi wybaczą: mam pewnie lat drugie tyle co piękna blond Amerykanka, pojawiająca się w internetach i w telewizji w złocistych i nader skąpych kostiumach, rodzaj muzyki, który uprawia też mnie nie pociąga.
Ale teraz już wiem Taylor Swift - to największa gwiazda muzyki pop na świecie (taka Tina Turner naszych czasów) i jedyna artystka, której udało się wyprzedać trzy koncerty na PGE Narodowym w Warszawie z rzędu oraz zgromadzić łącznie przez trzy dni 200 tys. fanów. Zjawisko artystyczne, ale również kulturowe, socjologiczne, ekonomiczne.
Podczas trwających ok 3,5 godz. spektakli, w dn. 1-3 sierpnia, artystka zaśpiewała ponad 45 piosenek, nawiązując jak zwykle żywy kontakt z publicznością. Przygotowała sobie kilka polskich słów i zwrotów (cześć, sierpień i miło was widzieć, Warszawo oraz kocham was), co dodatkowo wprawiało zebranych w zachwyt. Te dane podaję za mediami, bo nie byłem na stadionie, no, ale jak mogłem być, skoro nie wiedziałem kto to jest Taylor Swift.
Chyba nikt nie może się pochwalić wynikiem podobnym do tego, jaki osiągnęła amerykańska artystka na naszym największym obiekcie sportowym. A już na pewno nie nasza narodowa reprezentacja w piłce nożnej, która gościła tu wiele razy i trudno powiedzieć, żeby chociaż raz zostawiła po sobie takie wrażenia jak Taylor. Tak głośnych i długich owacji PGE Narodowy jeszcze nie słyszał.
Warto zauważyć, że na stadionie byli nie tylko polscy fani Taylor Swift, ale również jej wyznawcy z całego świata, bowiem za amerykańską gwiazdą podążają swifties, mniejsze lub większe grupy wielbicieli w różnym wieku. Do Warszawy przyjechało ich sporo, bo bilety na Narodowym były podobno o wiele tańsze, niż na występy w Stanach Zjednoczonych czy Australii.
Zaczepione przez reporterów przed bramą stadionu swifties, większość z nich to dziewczyny i młode kobiety, ubrane w kostiumy, sukienki i koszulki w jakich widziano na scenie lub w telewizji naszą gwiazdę, opowiadają o swojej idolce tylko z zachwytem. Wiedzą o niej wszystko, kochają jej twórczość, teksty piosenek znają na pamięć, śledzą i podziwiają nie tylko jej karierę, ale także jej życie osobiste. Najwytrwalsi swifties przyjechali pod PGE Narodowy już w nocy.
W czym tkwi fenomen Taylor Swift? Pisze Mateusz Mazzini, socjolog, amerykanista, publicysta „Polityki”, i co ważne - rówieśnik piosenkarki:
„Fani identyfikują się z tymi utworami, bo Amerykanka śpiewa o sytuacjach, w których albo wielu z nas się kiedyś znalazło, albo – nie oszukujmy się – marzyło i wciąż marzy, żeby się znaleźć. W polskim kontekście jest to oczywiście socjologiczna kalka, nasze społeczeństwo nie wygląda jak anglosaskie, z amerykańskim na czele. Jednak tak wygląda dziś globalna popkultura, takie dominują wzorce. Można się na to zżymać, ale opowieść o niełatwym związku między ludźmi, z nienazwanym konfliktem klasowym w tle, z kompleksami, uprzedzeniami i grą stereotypów, to dzisiaj motyw przewodni wszystkiego, co dzieje się w kulturze masowej”.
Taa… Nie ma się więc co dziwić, że Swift jest jedną z najlepiej sprzedających się artystek na całym świecie, mając na swoim koncie ponad 50 mln sprzedanych albumów i 150 mln singli. Odsłon, polubień i komentarzy w socjal mediach pewnie nikt nie zliczy. Jest też zwyciężczynią 14 nagród Grammy, jednej statuetki Emmy oraz 23 statuetek Billboard Music Awards. Utrzymuje również sześć rekordów w księdze Guinnessa. Jest Człowiekiem Roku magazynu Time. Wystarczy?
Aha, jest jeszcze miliarderką, maszyną do zarabiania pieniędzy dla siebie i wielu ludzi zgromadzonych wokół niej, dla branż: muzycznej, turystycznej, transportowej, odzieżowej, „gadżetowej”, i nie wiadomo jeszcze jakiej...
Czas w to piękne zjawisko wsadzić jakąś szpilę – otóż Taylor dostarczając tylu wrażeń,wzruszeń i radości zostawia na naszej matce-ziemi wielki… ślad węglowy podróżując swoim odrzutowcem. Wyliczono, że tylko odwiedzając swojego chłopaka prywatnym środkiem lokomocji (dwoma samolotami Dassault Falcon 7x i Dassault Falcon 900) spowodowała emisję 138 ton dwutlenku węgla w ciągu trzech miesięcy — tyle, co 17 domów w rok.
No właśnie… Coś mnie odstręczało, coś stało na przeszkodzie, że nie dołączyłem do swifties. Teraz wiem - za duża emisja CO2…