ul. ks. Ściegiennego 2, 06-400 Ciechanów 23 672 34 02 sekretariat@ciechpress.pl Pon.-Pt.: 8.00 - 16.00

Minęła ostatnia sierpniowa niedziela. Lato w zasadzie mamy z głowy, ale trzeba przyznać, że odchodzi z przytupem. Oczywiście – kalendarzowo, astronomicznie, może nawet meteorologicznie ta pora roku jeszcze trochę potrwa, ale nie oszukujmy się - wrzesień to już nie to lato, nie te emocje.

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Ledwo Prawo i Sprawiedliwość zdążyła ogłosić swoje główne hasło w kampanii wyborczej, które brzmi – „Bezpieczna Polska”, od razu przekonaliśmy się jak jest ono słuszne. W minioną niedzielę na polach pod Sarnową Górą zagrożona była wprawdzie nie cała Polska, ale duża grupa miejscowych obywateli, którzy przyszli oglądać widowisko z okazji 103 rocznicy bitwy polsko-sowieckiej. Ale dzięki zręczności pilota śmigłowca, który najpierw sprokurował niebezpieczeństwo, a potem je (się) oddalił, wszystko skończyło się szczęśliwie. Dzięki hasłu o bezpiecznej Polsce.

Chodzi o „manewr” policyjnego śmigłowca black hawk (dlaczego na wojskowym pikniku policyjny śmigłowiec?), który miał być główną atrakcją imprezy. I był, ale chyba nie o taką atrakcję chodziło.

W trakcie pikniku pilot nieoczekiwanie wykonał niebezpieczny przelot nad głowami obserwujących, przyczyniając się do zerwania pobliskiej linii energetycznej. Jak ocenił to później na antenie TVN24 ekspert lotniczy Michał Setlak, był to manewr niedopuszczalny („ryzyko było bardzo potężne, było o włos od tragedii”). Na szczęście zerwany przewód nie był pod napięciem i nie doszło do porażenia widzów. 

Polska znów była (jest) bezpieczna.

Wygląda na to, że zagrożenie spowodowała policja państwowa - służba, która miała czuwać nad bezpieczeństwem uczestników uroczystości. Nie wiadomo, czy sam pilot wpadł na pomysł takiego pokazu - startu śmigłowca, w sytuacji gdy w pobliżu byli ludzie oraz niebezpieczne przeszkody, czy była to niespodzianka zaplanowana i uzgodniona z wiceministrem spraw wewnętrznych i administracji, który był jednym z najważniejszych gości na mszy i pikniku. To minister, który wcześniej wygłosił patriotyczno-polityczną mowę na mszy (mówił, a jakże, o bezpieczeństwie Polski) był najważniejszym urzędnikiem, dysponentem śmigłowca. 

Przy tej okazji nie sposób nie przypomnieć o innym równie  głośnym (dosłownie!)  i równie nieodpowiedzialnym wyczynie policjanta. I to nie szeregowego funkcjonariusza, ale samego komendanta głównego. Generał „bawiąc się” granatnikiem, który otrzymał w prezencie od swojego ukraińskiego odpowiednika, doprowadził w swoim biurze do wybuchu, uszkadzając sufit w budynku komendy głównej. Nikt nie został poszkodowany, ale też nikt nie pociągnięty do odpowiedzialności za bezmyślność i złamanie wszelkich procedur obchodzenia się z bronią. Za to sam komendant lekko ogłuszony został uznany za… osobę poszkodowaną. Ale Polska nadal była bezpieczna.

Wracając do Sarnowej Góry... Tak się składa, że uroczystości w tej miejscowości co jakiś czas odbijają się szerokim echem, nie tylko ze względu na przełomowe znaczenie bitwy w wojnie 1920 roku, ale różne  wyczyny rządzących. Kilka lat temu, za czasów ministra Antoniego Macierewicza, ważną postacią w MON był młodzieniec („nie wiadomo skąd go przywiał wiatr”), niejaki Bartłomiej Misiewicz. Oficjalnie rzecznik prasowy ministerstwa, w praktyce totumfacki Macierewicza, człowiek do różnych dziwnych zadań. 

Zapewne wola samego ministra, a do tego niebywały tupet i parcie na szkło samego Misiewicza spowodowały, że znalazł się on na uroczystości w Sarnowej Górze w roli... głównodowodzącego. Na polu bitwy przyjmowany był z honorami zwierzchnika sił zbrojnych. Kiedy wysiadał z limuzyny osłaniany był parasolem przez żołnierza, po czym odebrał meldunek od wyprężonego jak struna dowódcy Kompanii Reprezentacyjnej WP. Następnie sam przemaszerował wzdłuż szeregów i pozdrawiał żołnierzy niczym prezydent Duda, albo marszałek Piłsudski.

Z tego obrazka pucułowatego, napuszonego Misiewicza (ale też i armii) śmiała się cała Polska na nagraniu zamieszczonym potem na YouTube. To był taki ówczesny symbol bezpiecznej Polski. Dodajmy, że w tym samym czasie 26-letni Bartłomiej Misiewicz został odznaczony przez swojego chlebodawcę złotym medalem „Za zasługi dla obronności kraju”. Stało się to w świetle kamer, na placu Piłsudskiego, w czasie centralnych uroczystości z okazji dnia Wojska Polskiego.

Na znak protestu kilku oficerów WP w stanie spoczynku zapowiedziało wtedy, że zwróci swoje medale MON. Nie wiem czy to zrobili.

Sam Misiewicz, taki współczesny Nikodem Dyzma zaliczył w końcu bolesny upadek, został skazany wyrokiem kilku lat odsiadki za różne przewiny.

Polska znów była bezpieczna. Tak jak teraz...

Ciechanów, 22 sierpnia 2023 r.

Napisz komentarz (0 Komentarzy)